Węgrzy są w pełni świadomi poparcia, jakie otrzymują z Polski i z Litwy. Są też zdeterminowani bronić zmian w swojej Konstytucji. Liczą, że długofalowo przyniosą one – poza zwiększeniem sprawności państwa – głębokie zmiany społeczne: wzmocnienie rodziny (od czego zależy przełamanie kryzysu demograficznego) i duchową dekomunizację, wzmocnienie poczucia chrześcijańskiej tożsamości narodu (my z podziwem mówimy o ich decyzjach konstytucyjnych, oni – o roli Kościoła w życiu społecznym w Polsce). Ruch, który wywołał Fidesz i sprzymierzeni z nim chrześcijańscy demokraci stanowi przy tym potwierdzenie prawdy, że najlepszą (i najbardziej wiarygodną) formą ekumenizmu jest wspólne zaangażowanie chrześcijan na rzecz cywilizacji chrześcijańskiej, na rzecz podstawowych wartości moralnych. Na Węgrzech widać to bardzo wyraźnie.


Węgrzy są też świadomi, że sprawa ich kraju jest dziś kluczowa dla określenia kształtu Unii Europejskiej. Z przyjemnością mogłem im mówić, że dziś w Polsce – niezależnie od szerokiego nurtu solidarności z Węgrami – rząd, opozycję parlamentarną i społeczeństwo cywilne łączy przekonanie, że Europa powinna wysłuchać węgierskich racji.


Oczywiście, w przyszłości nasza współpraca powinna iść dużo dalej, bo Europy środkowej nie można traktować ani jako dodatku do strategii „głównego nurtu”, ani strategii „szerszej Europy”. Gołym okiem widać, że Polska nie ma wpływu na politykę państw dominujących w Unii, ale sami nie jesteśmy w stanie wpłynąć również na realizację przez Unię naszych geopolitycznych interesów na Wschodzie. W Europie środkowej możemy być silniejsi tylko razem, solidarność wzmacnia każdy z naszych krajów z osobna. Również dlatego warto wspierać Węgry.

 

eMBe