Abp Józef Michalik zwrócił uwagę na rzecz bardzo ważną: dechrystianizacja, ataki na Kościół to nie tylko efekt wolnej gry poglądów, ewolucji społecznej, ale wynik – mówiąc najkrócej – „ewolucji wspomaganej”. Są instytucje, organizacje i środowiska, które chcą by świat był mniej chrześcijański, by Kościół był (jeszcze) mniej słuchany i by rzadziej przypominał o prymacie Boga oraz zobowiązującym charakterze prawa moralnego.

 

Liberalne media tak złośliwie zareagowały na wypowiedź Arcybiskupa, bo trudno im spokojnie słuchać, że stoimy „w rzeczywistości wobec obiektywnego «spisku przeciw życiu», w który zamieszane są także instytucje międzynarodowe, zajmujące się propagowaniem i planowaniem prawdziwych kampanii na rzecz upowszechnienia antykoncepcji, sterylizacji i aborcji. Nie można na koniec zaprzeczyć, że również środki społecznego przekazu biorą często udział w tym spisku”. Nie mogą zaatakować autora tych słów – bł. Jana Pawła II (w art. 17 Evangelium Vitae) – więc chętnie szukają ofiar zastępczych.

 

Szkoda, że politycy tzw. centroprawicy nie potrafią po prostu podziękować abp. Michalikowi za jego wypowiedź, a mediom przypomnieć, że odrzucenie wolnomularstwa jest po prostu elementem katolickiej etyki społecznej. Mówi o tym i „Humanum genus” Leona XIII i „Quesitum est”, wydana przez Kongregację Nauki Wiary za pontyfikatu bł. Jana Pawła II. Kościół zawsze zarzucał masonerii dwie rzeczy: negację całego porządku nadprzyrodzonego (czego konsekwencją jest naturalizm, podporządkowanie życia społecznego wyłącznie doczesności) oraz relatywizm, negację obiektywnej prawdy.

 

Dyktatura relatywizmu, z którą walczy dziś Benedykt XVI – to świat, którego chciało i którego broni wolnomularstwo. Szkoda, że w obliczu dyktatury relatywizmu politycy centroprawicy wolą Kościół milczenia niż Kościół wyznawców.

 

eMBe