Dmitrij Anatoliewicz Miedwiediew, zgodnie z Konstytucją FR zostałby prezydentem, Zachód mógłby udawać, że coś się zmieniło, sankcje zostałyby zawieszone. Mielibyśmy reset. I tylko "separatyści" kontynuowaliby wojnę na Ukrainie. Nowe władze Rosji - przecież nie tak silne jak W. Putin (taka w każdym razie byłaby narracja) - apelowałyby o poszanowanie "zawieszenia broni", ale "separatyści" nie słuchaliby Moskwy. Za trzy miesiące musiałyby odbyć się wybory. Do wyborów stanąłby liberał i twardogłowy (np Miedwiediew i Iwanow). Miedwiediew byłby "zmuszony" wesprzeć "separatystów", którzy zaatakowaliby Mariupol i Charków. Zachód udawałby, że nic się nie dzieje, bo Miedwiediew jednak lepszy od Iwanowa. Albo na odwrót. Zresztą to przecież obojętne, a poza tym jak tu przewidywać kogo, w której roli obsadziłby Surkow.

Do tych więc P.T. Czytelników, którzy tak niezbyt po chrześcijańsku wyrażali nadzieję, ze może jednak....mam pytanie - na czym miałby polegać ten dobry news?

Witold Jurasz

Źródło: www.mojeszyfrogramy.salon24.pl/