- Wdowa po gen. Kiszczaku oferując IPN'owi sprzedaż tajnych akt właśnie potwierdziła tezy głoszone od ca. 25 lat przez polską prawicę o tym, iż wysocy rangą esbecy "sprywatyzowali" tajne akta agentury. - pisze Witold Jurasz na swoim profilu na Facebooku.

"Jak rozumiem generałowa za zarobione pieniądze chciała udać się do jakiegoś "RESORT and spa". A tak na poważnie to stopień starczej demencji (bo tylko tym umiem wytłumaczyć zachowanie p. Kiszczakowej), który natchnął panią generałową do zaoferowania sprzedaży dokumentów w symboliczny sposób zamyka epokę PRL. Oto szantażyści zaczynają cierpieć na demencję i policjanci zaczynają im się mylić ze złodziejami.

Tak już jednak na poważnie to powstaje pytanie czy jeśli w istocie generał miał własne prywatne archiwum to czy trzymał je w domu. Logika kazałaby wyjaśnić sprawę i podjąć działania mające na celu przejęcie całego archiwum. Nie wiem czy IPN wchodząc od razu do domu nie spalił sprawy. Z drugiej strony jeśli generałowa postanowiła zaoferować w tak szaleńczy sposób sprzedaż akt, a równocześnie nimi nie dysponowała to być może wejście prokuratora do jej domu ratuje tak przetrwanie akt, jak i - kto wie - być może również życie generałowej. W dowolnym scenariuszu uważam, że do wyjaśnienia sprawy wdowa po generale powinna zostać objęta bardzo ścisłą ochroną."

Witold Jurasz/ Facebook

<<< OTO PORADNIK JAK PRZEŻYĆ W ... CZASACH OSTATECZNYCH! ZOBACZ! >>>