Rok temu zastępca red. naczelnego Dziennika Gazety Prawnej napisał "list do opozycji" (vide link poniżej), w którym pytał co, poza sprzeciwem wobec PiS, ma do zaproponowania. Minął rok. List jest dramatycznie aktualny i to jest niestety miarą polskiej polityki. Odpowiedzi nadal nie ma.

Pod listem mógłbym się sam skądinąd podpisać. Mogę być krytyczny wobec obecnej władzy, ale gdy poprzednia usiłuje mi wmówić, że było super, że państwo z dykty, które nam zafundowano, a za które musiałem się nieraz jako dyplomata wstydzić to szczyt polskich możliwości to dziękuję, ale nie kupuję tego. Przez lata, gdy widząc nasz polski bałagan mówiłem, że można inaczej, że Niemcy na przykład inaczej zbudowanych mózgów nie mają, a jakoś potrafią słyszałem, że "my nie jesteśmy Niemcami". Innymi słowy słyszałem, że ersatz solidnego państwa, którym była Polska to szczyt naszych możliwości i że jestem skazany na życie w takim kraju pomiędzy III Światem a Europą. Potem mówiono mi, że za PRL było gorzej.

Owszem było. Tyle, że - proszę wybaczyć sformułowanie - gówno mnie to obchodzi. Mam 42 lata, ale mam wrażenie, że jestem nadal młody, bo podobnie jak ja myślą młodsze pokolenia. A skoro tak, to go listu dopisałbym kilka zdań. Albo opozycja znajdzie odpowiedź na pytania zawarte w liście, albo za kilka lat jej nie będzie. Może pokolenia 50, 60, 70 i 80 latków są w stanie ekscytować się tym, że jest lepiej niż za PRL, ale młodsze pokolenia już na pewno nie. Bo też g... je to obchodzi.

http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/925958,list-do-opozycji-a-gdy-w-koncu-odsuniecie-pis-od-wladzy-to-co.html

Witold Jurasz

źrodło: facebook