Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker dał dzisiaj wyraz godnej potępienia hipokryzji. Mówił wiele o europejskiej solidarności, potrzebie współpracy całej Unii Europejskiej, konieczności pomocy uchodźcom... A przecież tak naprawdę chodzi nie o pomoc uchodźcom, ale o pomoc Niemcom, którzy nie mają ochoty trzymać u siebie wszystkich imigrantów przekraczających granicę Unii Europejskiej. Lektura wystąpienia Junckera jest naprawdę pouczająca. 

Juncker stwierdził, że Włochy, Grecja i Węgry nie mogą zostać pozostawione same. Dlatego apeluje on "aństw członkowskich, by przyjęły propozycje Komisji dotyczące awaryjnego przesiedlenia w sumie 160 tysięcy osób. To 160 tysięcy uchodźców, którymi Europejczycy powinni się zająć. Mam nadzieję, że tym razem nie będzie żadnej retoryki, bo potrzebujemy działania" - stwierdził Juncker, stojący na czele Komisji Europejskiej, która działa dopiero od niedawna, bo wcześniej ograniczała się... właśnie do retoryki.

Juncker ostrzegał też, że niedługo to, co dzieje się z uchodźcami z Afryki i Bliskiego Wschodu, może wydarzyć się także na Ukrainie. Dodawał, że Europa nie może rozróżniać między "żydami, muzułmanami a chrześcijanami".

Szef Komisji Europejskiej narzekał też, że stan Unii Europejskiej jest zły, bo braku "unii" oraz "Europy". Uznał jednak, że mimo wszystko nie ma powodów, by bać sie 500 tysięcy ludzi, którzy przybyli na Stary Kontynent od początku tego roku. Dodawał, że w Europie uchodźców było w przeszłości zawsze wielu. Byli to między innymi Polacy. "20 mln Polaków mieszka poza Polską w wyniku emigracji politycznej i ekonomicznej, po wysiedleniach, przesiedlaniach podczas bolesnej historii Polski" - powiedział Juncker, grając na polskich emocjach.

kad