Porter był w Polsce, gdy dokonywały się u nas przełomowe wydarzenia, jak upadek komunizmu.

- Tak, pamiętam wszystko dokładnie. Pod koniec lat 70. był czas surowej komuny, lata 80. to koszmar stanu wojennego oraz ogólnonarodowego zmęczenia, zdołowania. I potem obietnica tego, że będzie dobrze – mówi  Porter.

- Dziś jednak mam wrażenie, że płyniemy na statku bez kapitana. Chętnych do bycia kapitanem oczywiście nie brakuje, ale nikt się do tego nie nadaje. Za dużo jest absurdów,ZUS, podatki, które są większe niż w Wielkiej Brytanii. Dlatego wolę zamknąć się z gitarą w pokoju i komponować, odciąć się – konstatuje.

Ra/Gazeta.pl