Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Wczoraj podczas konferencji prasowej premier Beata Szydło wraz z ministrem Mariuszem Błaszczakiem opowiedzieli nieco więcej o ustawie dezubekizacyjnej. Już na początku przyszłego roku emerytowani funkcjonariusze komunistyczych służb bezpieczeństwa będą otrzymywać od państwa niższe świadczenia.

Joanna Duda-Gwiazda, działaczka opozycji demokratycznej czasów PRL: Przede wszystkim nastąpiło to bardzo późno, jednak bardzo dobrze, że wreszcie to zrobiono. Dla mnie jest to sygnał, że państwo wreszcie zaczęło działać. Nie jest już „kamieni kupą”, czy jakkolwiek nazwał je jeden z byłych ministrów. A także, wreszcie wybija się na niepodległość i suwerenność. Fakt, że Okrągły Stół przedłużył rządy ludzi tamtego systemu, był dużą przeszkodą w prowadzeniu normalnej polityki i podejmowaniu suwerennych decyzji. W odpowiedzi na wszelkie obawy, że ta ustawa spowoduje np. załamanie systemu emerytalnego, można przypomnieć jedynie, że to Plan Balcerowicza spowodował utratę pracy przez miliony ludzi. Polska gospodarka po prostu się „zwinęła”, a my utraciliśmy przemysł, który obecnie dopiero się odbudowuje. Jeśli zaś chodzi o ludzi wywodzących się z komunistycznych służb, to byli oni zbrojnym ramieniem bezpieki, a pośrednio- Związku Radzieckiego i Rosji. Ci ludzie mieli przez lata wyraźne przywileje i w tej chwili nie jest żadną krzywdą czy zemstą, że te przywileje dziś tracą. Ludzie normalnie pracujący w systemie komunistycznym mają w dzisiejszych czasach naprawdę marne szanse na emerytury, gdyż wielu z nich przez długi czas nie pracowało. Wcale nie dlatego, że nie chcieli. Po prostu nie było gdzie, nie mieli szans na pracę. W szczególnym stopniu dotyczy to osób prześladowanych przez bezpiekę. Zakład pracy po trzech miesiącach po prostu zwalniał pracownika, który siedział w więzieniu za działalność opozycyjną. Znalezienie zatrudnienia przez działaczy „Solidarności” było później niesłychanie trudne i z mężem coś na ten temat wiemy.

Czy w Pani ocenie za pieniądze zaoszczędzone w wyniku cięć esbeckich emerytur Państwo powinno postarać się jakoś pomóc ofiarom komunistycznego systemu?

To wydaje się naturalną konsekwencją. Widzę tu jednak pewien problem. „Solidarność” liczyła 9,5 tysiąca działaczy, przynajmniej po zliczeniu członków w poszczególnych regionach przed pierwszym zjazdem. Łącznie z rodzinami to cała masa. Prawie wszyscy pracujący należeli do „Solidarności”, a na jej rzecz działali również artyści czy osoby wykonujące wolne zawody. Wyważenie czy wyliczenie, ile, komu i za co to dość żmudny proces. Wydaje mi się, że to, co robi rząd PiS, starając się zwalczyć biedę, nędzę i wykluczenie, to również ukłon w stronę tych pokrzywdzonych przez poprzedni system.

Ile dokładnie może być osób pokrzywdzonych przez komunistów i jak im wszystkim pomóc?

IPN ma pewne rozeznanie, kto był prześladowany w czasach PRL. Myślę, że tego wszystkiego nie da się załatwić jednym, generalnym „pociągnięciem”. Warto jednak zauważyć, że wśród działaczy „Solidarności” było wielu takich, którzy zdradzili. Nie wszyscy opozycjoniści czasów PRL są dziś przecież w złej sytuacji materialnej. Część z nich zrobiło później kariery, została „dokoptowana” do „establishmentu”, PRL-owskich „elit” i obecnie ma się całkiem nieźle. W mojej ocenie powinno to być więc połączone z weryfikacją działalności i postaw. W jakiejś mierze to się już dzieje. Nie chciałam przyjąć od byłego prezydenta, Bronisława Komorowskiego, Krzyża Wolności i Solidarności, teraz mam go dostać. Wiem, że dziś sprawdza się już, czy osoby mające dostać to odznaczenie, nie współpracowały z bezpieką. Wiem to od męża, który zasiada w Kapitule. Żeby odznaczać i nagradzać, trzeba też zweryfikować działalność, inaczej- co po wszelkich odznaczeniach? Warto również dodać, że było wielu ludzi, naprawdę zasłużonych, ze zniszczonym zdrowiem, rozbitymi rodzinami, z nieukończonymi studiami, nie doczekało momentu, w którym nie musimy wstydzić się za władzę, zaufać jej i liczyć na to, że będzie lepiej.

Środowiska kombatanckie chcą degradacji gen.. Jaruzelskiego i Kiszczaka do szeregowca. Czy to również mogłaby być pewna forma zerwania z przeszłością?

Kiedy z mężem przyjmowaliśmy Tytuł Honorowego Obywatela Gdańska, okazało się, że ten tytuł miał też Adolf Hitler. Też znalazł się w spisie tych ludzi... Jest to pewien problem. Myślę, że ze względów wychowawczych, symbolicznych, degradacja przynajmniej tych dwóch generałów miałaby znaczenie. Chodzi tu bowiem o to, na jakich wartościach i ideałach mamy wychowywać młodzież. Bo jeśli młodzi ludzie widzą, że opłaca się zdradzać, współpracować z wrogiem, garnąć pod siebie i ma się zapewnioną dobrą pozycję społeczną, a gdy człowiek zachowuje się porządnie i uczciwie, robi coś dla niepodległości ojczyzny, klepie biedę, jest spychany na margines. Może warto by uczynić ten gest, może to nie jest taki zły pomysł, by pozbawić stopni właśnie tych dwóch generałów.

Bardzo dziękuję za rozmowę