Panika, którą nakręca się z powodu przybycia tysiąca uchodźców, i to jeszcze naszych braci w wierze, jest czymś niepojętym w kraju, który uważa się za bastion chrześcijaństwa. Przekonanie, że ów tysiąc może wywrócić nasze państwo do góry nogami jest przejawem braku wiary w siłę swoich przekonań i wartość swojego narodu.

Jeszcze nigdy w historii Polska nie była tak scalona pod względem etnicznym. Przez wieki Polska była silnie zróżnicowana kulturowo, udzielając schronienia i gościnności wielu narodom. W Rzeczpospolitej Obojga Narodów Polacy byli mniejszością we własnym kraju. Najliczniejsi byli Rusini – 5 mln na 11 mln populację państwa. Ustępowali im Polacy – 4,5 mln obywateli oraz Litwini – 0,5 mln. Licznie mniejszości stanowili Niemcy, Łotysze, Żydzi.

Nie stanowiło to zagrożenia dla struktury społecznej państwa. Mało tego – następował szybki proces polonizacji, szczególnie wśród elit. Przybysze przyjmowali nasze zwyczaje, język i wiarę. Nie był to wyłącznie efekt kolonizacji Rusi, ale także migracji do naszego kraju. Na przełomie XVI i XVII w. polska przyjęła kilkadziesiąt tysięcy Szkotów, Anglików, Szwajcarów i Holendrów, którzy uciekali ze swoich krajów przed prześladowaniami.

Tradycja otwartości naszego kraju następowała od czasów panowania Kazimierza Wielkiego. Swoje schronienie znaleźli tu Żydzi, dla których Polska stała się największą i najważniejszą ostoją od czasu Niewoli Babilońskiej. Od XIV w. powstawały liczne kolonie Ormiańskie, których skupiska np. na Śląsku przetrwały do dziś. Za chlebem do Rzeczpospolitej przybywali nie tylko Wyspiarze, ale też Włosi.

Obecnie Polska jest krajem niemal monoetnicznym. Narodowość polską deklaruje ponad 97 proc. ludności. Niewielki procent stanowią narodowości niemieckie, ukraińskie, białoruskie czy romskie. Swą odrębność podkreślają Ślązacy, Kaszubi czy Łemkowie, lecz struktura etniczna naszego kraju, zwłaszcza w porównaniu z XVI w. jest niemal jednolita.

Dlatego nie mamy się czego obawiać. Pomijając nawet to, że przybysze skazani są na polonizację, wszelki zorganizowany politycznie opór stanowi nieuzasadniony przejaw lęku o siłę własnego państwa. Kłóci się także z chrześcijaństwem, gdzie przyjmowanie gościa, obcego jest przyjmowaniem samego Jezusa Chrystusa! Ale, jak napisał jeden z kapłanów na misji, „hitlerowskie SS przecież też powoływało się na chrześcijaństwo”.

Tomasz Teluk