- Przeżyłam aborcję. Media ignorują ten fakt, ponieważ potwierdza, że każde dziecko jest wartościowe - mówi Gianna Jessen, kobieta, która przeżyła własną aborcję.

Zwolennicy aborcji, którzy cieszą się przychylnością liberalnych mediów chcą przekształcić społeczeństwo w Ameryce w społeczeństwo wyznające religię "wyboru". Zapominają, że ruch pro - life również posiada swoje historie - kobiet poczętych w wyniku gwałtu, kobiet, które żałują aborcji, albo tych, które aborcję... przeżyły. Te historie są dużo mocniejsze, ponieważ pokazują jedną rzecz - aborcja dotyczy dwóch osób. Dwóch historii. Nie tylko jednej.

Jedną z takich historii dzieli się Gianna Jessen, która przeżyła swoją aborcję. Pytana przez uczestników konferencji, w której przyszło jej brać udział, o to, jaka jest reakcja mediów na jej opowieść, mówiła:

- Po prostu próbują mnie ignorować. Nie sądzę, że są w stanie cokolwiek powiedzieć. Ich strategia wygląda więc tak: Nie mówimy o niej praktycznie wcale - opowiada kobieta. I dodaje z uśmiechem: "lecz ja wciąż się kręcę wokoło".

We wrześniu 2015 roku, Jessen protestowała przeciwko Planned Parenthood. Dzieliła się swoją opowieścią o tym, jak przeżyła aborcję.

- Ta metoda aborcji wypala dziecko, oślepia je i dusi,które następnie ma urodzić się martwe w ciągu 24 godzin. To jest to, co ja sama przeżyłam. Zamiast śmierci, po 18 godzinach męki, którą doświadczyłam w łonie mojej matki, urodziłam się żywa - mówiła Jessen.

Z powodu braku tlenu podczas próby aborcji, Jessen została zdiagnozowana z porażeniem mózgowym.

- Miałam nigdy nie trzymać głowy i miałam nie chodzić. Panie i panowie, porażenie mózgowe jest wielkim darem dla mnie. - dodała.


kz/lifenews.com