„Coraz więcej z nas uznaje, że stosunki seksualne, by były moralnie dopuszczalne nie wymagają głębokiej i osobistej relacji, uznajemy, że przypadkowy seks jest akceptowalny. W tym tekście argumentuje, że jeśli przypadkowy seks jest akceptowalny, to istnieje tylko kilka albo i nie istnieje żaden powód do odrzucenia prostytucji” - podkreśla Moen. I próbuje w swoim tekście rozprawić się z kilkoma powodami sprzeciwu wobec legalności prostytucji. A przy okazji pokazuje, do czego prowadzi w myśleniu skrajny utylitaryzm współczesności.



Zanim jednak przejdziemy do omówienia owych twierdzeń, które kwestionować mają dopuszczalność prostytucji, zacząć trzeba od fundamentalnego założenia norweskiego etyka. Otóż jego zdaniem dyskusja nad moralnymi aspektami prostytucji toczy się jedynie, dlatego, że zachodnia cywilizacja wiąże z seksem jakieś szczególne wymogi moralne. Ma on być dopuszczalny, jedynie, gdy związany jest z relacjami emocjonalnymi, nie jest zaś wartością samą w sobie. Gdy jednak uznamy go za taką samą czynność jak jedzenie czy defekacja (a wiele wskazuje na to, że Moen za taką właśnie go uważa) wówczas cała dyskusja o prostytucji przeniesiona zostanie na poziom użyteczności czy problemów społecznych, które trzeba rozwiązywać.

 
1. Związek z problemami psychicznymi


Pierwszym argumentem za szkodliwością prostytucji, z którym rozprawia się Moen, ma być to, że prowadzi ona do problemów psychicznych. Bioetyk przypomina nawet o kilku z nich. Prostytutki cierpią często na napady paniki, problemy z odżywianiem, depresję, a nawet częściej popełniają samobójstwa. Wszystko to pozwala stwierdzić, że korelacja między prostytucją a problemami psychicznymi nie jest przypadkowa, i ocenić, że prostytucja jest problemem. Ale dla Moena wcale tak nie jest. Jego zdaniem bowiem z faktu owej korelacji nic nie wynika, bowiem nie musi ona wynikać z samej natury prostytucji, a ze „społecznej stygmatyzacji” prostytutek. Jeśli zaś tak jest, to nie ma powodów, by uznać prostytucję za szkodliwą dla samych prostytutek.

 

2. Prostytucja jest niebezpieczna


Drugim argumentem, który zostaje odrzucony przez norweskiego etyka, jest powiązanie prostytucji z przestępczością, a także z tym, że jest ona niebezpieczna dla samych prostytutek. I znowu, jak poprzednio Moen przytacza dane, które jednoznacznie to pokazują (82 procent norwerskich prostytutek było fizycznie napastowanych), większość z nich miała kontakty z narkotykami czy środowiskami przestępczymi. Ale i tym razem Moen nie uznaje, że przemoc jest związana z prostytucją, podobnie jak nie była ona – to jego stwierdzenie – związana z homoseksualizmem. Jedynym powodem, dla którego o takich związkach można mówić – jest to, że obecnie jest ona (tak jak homoseksualizm na początku XX wieku) utrzymywana w podziemiu i stąd biorą się związane z nią negatywne zjawiska. Gdyby zalegalizować i uznać prostytucję za społeczną normę, to przestałaby by być ona związana z przemocą.


W obu powyższych przypadkach, czego trudno nie zauważyć, przypuszczenie (nieszczególnie udowodnione, bowiem wystarczy sprawdzić, czy przypadkiem w Indiach, gdzie prostytucja jest społecznie i religijnie akceptowalna, także występuje korelacja między nią a problemami psychicznymi, by przyjąć lub odrzucić stwierdzenia Moena) służy do odrzucenia dość mocno ugruntowanego naukowo stwierdzenia, że prostytucja jest problemem. A wszystko po to, by uzasadnić dopuszczalność prostytucji i przypadkowego seksu.


3. Prostytucja uprzedmiatawia 

 

W przypadku prostytucji nie może być również, zdaniem Moena, mowy o uprzedmiotowieniu prostytutki. Uzasadnieniem tej tezy jest uznanie, że w samym seksie nie ma nic uprzedmiotawiającego, nawet jeśli partner sprowadzony jest w nim tylko do roli przedmiotu, dzięki któremu uzyskujemy przyjemność (a ona jest kluczowa dla oceny seksu). Co więcej, jeśli tak spojrzeć na seks, to w istocie jednym ze źródeł przyjemności dla mężczyzny, jest to, czy jego partnerka ma również przyjemność. A zatem jeśli obie strony są zadowolone, to nie ma powodów by mówić o jakimkolwiek niemoralnym uprzedmiotowieniu, szczególnie, że bardziej, że – jak dowcipkuje Moen – bardziej prawdopodobna jest długoterminowa relacja z prostytutką, niż z dostawcą gazet. Etyk przyznaje wprawdzie, że mogą istnieć klienci, którzy o przyjemność prostytutek się nie troszą, a interesuje ich jedynie własny orgazm, jednak – jego zdaniem – nie ma to znaczenia dla oceny prostytucji, bowiem nie wynika z samej jej istoty, a jedynie z przygodnych cech klienta.


4. Prostytucja jest wykorzystywaniem


Płatny seks nie jest również – zdaniem etyka – wykorzystywaniem prostytutek, bowiem każda płatna praca oznacza w istocie wykorzystywanie. Oczywiście w seks-branży może się zdarzyć, że ktoś kogoś wykorzystuje, jednak wprowadzenie odpowiednich regulacji dotyczących długości dnia pracy, ubezpieczenia społecznego, gwarancji socjalnych, a także bezpieczeństwa pracy, niweluje ten problem, który nie jest zresztą związany z samą prostytucją.


5. Prostytucja jest dominacją mężczyzn

Nie ma także zgody Moena na argument, że prostytucja jest efektem i prowadzi do męskiej dominacji, o czym często i mocno przekonują feministki. Zdaniem Norwega brak na to wystarczających dowodów, a do tego z faktu, że coś występuje w społeczeństwie nijak nie wynika, że ma dla niego znaczenie.


6. Argument z dominacji ekonomicznej


Moen nie dostrzega również problemu w ekonomicznej dominacji klienta nad usługodawczynią, bowiem jego zdaniem po dokonaniu usługi to klient pozbawiony zostaje pieniędzy, a prostytutka je ma. Do potępiena prostytucji nie przekonuje go także fakt, że część z prostytutek decyduje się na wykonywanie tego „zawodu” z powodu skrajnego ubóstwa. Jeśli tak jest to naganne pozostaje ubóstwo, a nie prostytucja, uważa Moen?


7. Argument ze sprzedaży własnego ciała

 

Tu do odrzucenia argumentu Moen posługuje się rozważaniami nad tym, czy akt seksualny za pieniądze można uznać za sprzedawanie własnego ciała. Jeśli nie to oczywiście argument ten nie ma znaczenia, szczególnie, jeśli uzna się, a Norweg tak właśnie robi, że w prostytucji nie chodzi o użyczenie własnych narządów seksualnych, a jedynie o to by ktoś się nimi posłużył, tak jak w istocie inżynier posługuje się mięśniami robotników. Takie rozumowanie jest oczywiście sensowne, tylko jeśli uznamy, że akt seksualny nie ma głębszego znaczenia i nie musi być związany z jakimkolwiek emocjonalnym zaangażowaniem.


8. Argument ze sprzedaży duszy

 

Prostytutki nie różnią się – tak przynajmniej uważa Moen – w kwestii wkładania i sprzedawania własnej duszy od filozofów, muzyków, pielęgniarek, lekarzy, księży i pracowników przedszkoli. W każdym z tych zawodów potrzeba bowiem włożyć w pracę swoje najgłębsze przeżycia. A skoro tak, to nie sposób uznać, że prostytucja różni się czymkolwiek istotnym od innych zaangażowań ludzkich.

 

Dodatkowo norwerski bioetyk przedstawia cały zakres „zasług” prostytucji, które pozwalają mu ją uznać za dopuszczalną społecznie i moralnie. Otóż po pierwsze pozwala ona na godziwe życie ludziom ubogim, bez wykształcenia, którzy nie mają większych umiejętności. Z tego zaś wynika, że będą oni mogli, dzięki pieniądzom uzyskanym z prostytucji, pomagać innym, a ich seks nie będzie tylko źródłem przyjemności, ale także źródłem pomocy innym.


A co z zarzutem, że prostytucja rani osoby zajmujące się nią? Moen uznaje, że nie jest on prawdziwy, bowiem to nie prostytucja jest problemem, a to, jak społeczeństwo na nie spogląda. Jeśli uznamy, tak jak zrobiliśmy to z homoseksualizmem jest jest ona OK, to prostytutki nie będą się czuły zranione, a ich problemy zniknął. Jest to jednak całkowita bzdura, bowiem... homoseksualiści nawet w Holandii, nadal mają dokładnie takie same problemy psychiczne jak w krajach uznawanych za homofobiczne. Istotą ich problemów nie jest bowiem ocena społeczna, ale... fakt, że homoseksualizm jest niezgodny z ludzką naturą. I nie inaczej jest z prostytucją.


Absurdalność tez Moena nie zmienia jednak faktu, że z jego tekstem warto się zapoznać. Nie dlatego, że wnosi on coś nowego do dyskusji o moralnej dopuszczalności prostytucji, ale dlatego, że pokazuje on dokąd prowadzi uznanie, że seks nie ma znaczenia moralnego, jego oderwanie od relacji, a także utylitaryzm w etyce.


Tomasz P. Terlikowski