Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Czy zaobserwował Pan, jak szybko wzrasta poziom mowy nienawiści wobec polityków PiS po wypadku pani Premier Beaty Szydło i skąd Pana zdaniem aż takie zaangażowanie 'totalnej opozycji' w taką retorykę?

Jerzy Zelnik: Tak, widzę to, obserwuję, bo od 37 lat pasjonuję się życiem społeczno-politycznym mojego kraju. To, co się dzieje, jest z pewnością bulwersujące. Dlaczego to robią - pewnie trzeba by ich zapytać, ale kiedy człowiek jest pusty wewnętrznie i nie ma swoich pomysłów i nie orientuje się, żeby służyć ojczyźnie tylko raczej chciałby, żeby to jemu służyła ojczyzna. To budzi niedosyt i pojawia się takie właśnie szkodnictwo.

Jeśli się nie umie budować, to się niszczy - to jest charakterystyczne u dzieci. Kiedy dziecko nie umie nic samo zbudować z klocków , wtedy często z wielką energią niszczy to, co tatuś zbudował. Mniej więcej właśnie tak oni się zachowują. To są postawy egoistyczno- infantylne, tak bym je nazwał.

Są niewatpliwe i ogromne sukcesy po jednym roku rządów, wyrażane już w liczbach, w konkretnych posunięciach, w notowaniach a opozycja, czyli ci którzy się nazwali opozycją - stawia wyłącznie opór, bezmyślny opór, albo stosuje jakieś niesprawiedliwe kryteria.

To wszystko z daleka pachnie dużym, politycznym egoizmem i nie ma tu myślenia państwowego. To nie są państwowcy, to są raczej tacy ludzie, którzy sabotują i są szkodnikami.  Niestety muszę to tak surowo ocenić, bo inaczej moim zdaniem się nie da.

Gdyby tam była jakaś merytoryczna dyskusja, jakieś konkretne pytania - a tu raczej na każdą próbę zmiany czy jakiejś reformy słychać tylko 'nie!'. Słyszę też, że Adam Michnik, który jest ideologiem tego ruchu, szarą eminencją,  która za tym stoi - on  mówi 'trzeba mówić nie!'. Jeśli więc to jest ich program, to właściwie taki program może mieć kilkuletnie dziecko, ale nie poważny polityk.

Jakie jeszcze zamiary może mieć opozycja i czego jeszcze będą próbować?

Dostrzegam tam potrzebę anarchizowania, szkodzenia - taki rodzaj makiawellizmu, a więc wszystkie środki są dostępne, byle dojść do celu - czyli obalić rząd. A co potem?  Potem choćby potop, bylebyśmy my się dobrze czuli. Oceniam to bardzo surowo i nie widzę w tym postępowaniu żadnej konstruktywnej myśli.

A sam wypadek Pani Premier - incydent, który na swoją korzyść próbują przekuć i przerobić oponenci polityczni PiS-u, jak Pan ten incydent ocenia?

Jeśli chodzi o sam wypadek - niewątpliwie wszędzie na świecie kolumna rządowa ma pierwszeństwo. Oczywiście ja nie sądzę, żeby pani premier tutaj szczególnie się spieszyła czy wymuszała, choć nie ma jeszcze ostatecznych wyników.

Tam jest tylko jedna wątpliwość, żeby być już takim zupełnie obiektywnym i sprawiedliwym: jaki powinien być według przepisów odstęp pomiędzy jednym a drugim samochodem w kolumnie? To mnie interesuje. Bo być może wystąpiła przerwa między tymi dwoma samochodami, odstęp między pierwszym samochodem a samochodem Beaty.. przepraszam, że tak poufale, ale dobrze się znamy. Jeśli drugi pojazd był zbyt oddalony od pierwszego, to mogło to spowodować błąd młodego człowieka. I błąd pozostaje błędem, bo trzeba patrzeć w lusterko wstecznie czy też boczne i człowiek na pamięć nie skręca, tylko jednak jest ostrożny. Więc niewątpliwie wymusił on pierwszeństwo i w sposób oczywisty zawinił. Być może była też częściowa wina kierowcy w samochodzie Pani Premier?

Ale żeby być też trochę po stronie tego chłopaka: może być i tak, że tamten samochód [z kolumny -red.] po minięciu ronda troszkę za bardzo się oddalił - tak przyjmijmy.  Teraz, gdybyśmy patrzyli z punktu widzenia obrońcy tego chłopca - ponieważ pierwszy samochód trochę za bardzo się oddalił opuściwszy rondo drugim zjazdem, to drugi próbuje nadgonić i rozwija troszeczkę większą szybkość, żeby się  zbliżyć. Załóżmy, że jest trzydzieści parę metrów za nim zamiast tyle, ile jest to wymagane w takich sytuacjach.

Próbuje doganiać i jego licznik może wskazywać zbyt dużą szybkość, a celem jest, by zbliżyć się do pojazdu prowadzącego kolumnę. I tu mógł nastąpić ten moment, kiedy samochód doganiając rozwija troszkę większą szybkość. Na przykład zamiast 50 ma wtedy przypuśćmy 70 km/h i powstaje wyrwa, którą chce wykorzystać ten nieostrożny kierowca.

Ja, jako stary kierowca myślę, że mogło tak być, a wtedy wina jest rozłożona i nie jest wyłącznie winą chłopaka. Druga sprawa - co robi kierowca - ten, który troszkę przyspieszył: widzi przed sobą nagle samochód. Nie może go staranować, wbrew temu, co tam mówią - to głupoty, bo zasadą jest aby nie uderzyć w samochód-pułapkę, a to może przecież być właśnie taka pułapka.

Jeżeli uderza w niego, a tam jest trotyl, to samobójca wylatuje w powietrze razem z samochodem i łącznie z drugim samochodem, który był z nim w kolizji. Teraz druga sprawa: kierowca nie chce zabić człowieka i w tym wypadku zachowuje się bohatersko, unikając zderzenia z tym chłopcem.

Niestety nieszczęście chce, że on w tym odruchu odbicia na lewo natychmiast trafia w drzewo. Wykonując krótki uskok w lewo, nie zdążył już odbić w prawo i niestety uderzył w drzewo, na którym widać ślad nie centralnie, tylko po prawej stronie.  Wynika z tego, że kierowca w ostatniej chwili chce ominąć to drzewo, ale już niestety odległości są zbyt spiętrzone. Ja takie własne śledztwo przeprowadziłem i tak mogło być; może mam rację i wina się rozkłada - nie jest już wtedy wyłącznie winą tylko tego chłopaka.

W internecie zebrano około 100 tys. złotych na nowy samochod dla 21-latka z Oświęcimia,  który miał kolizję z autem Pani Premier, czy to przykład sprzeciwu, niezgody?

Tak, jest taka akcja. Wie pani o co im chodzi? O to, żeby pokazać, że społeczeństwo 'broni się przed okrutną władzą' i że władza jest opresyjna, w związku z tym społeczeństwo się solidaryzuje, żeby się przed tą władzą obronić - i tylko o to tu chodzi.  Znamy to już od półtpora roku i przerabiamy to już po raz nie wiem który.

Trzeba oceniać bardzo surowo ten stopień cynizmu i niewrażliwości na cudze nieszczęście i niestety - pójście po trupach do celu politycznego . To jest obrzydliwe i oznacza wielki upadek moralności polityków, którzy schodzą na takie dno, że już naprawdę nie ma z czym dyskutować.

Myślę, że media popełniają jeden błąd, a mianowicie taki, że pokazują to, co kwestionują KOD-owcy - za mało demokracji, a tymczasem tej demokracji jest za dużo. Tak bogate eksponowanie tych wszystkich głupot, wszystkich tych wpisów na Twitterze czy w innych mediach społecznościowych to jest tylko zupełnie niepotrzebne podgrzewanie atmosfery.

Apelowałbym do pana Jacka Kurskiego, żeby nie podgrzewać nastrojów poprzez eksploatowanie tych wszystkich niuansów, tej całej nagonki, która nie ma żadnych cech empatycznych, tylko jest egoistycznie polityczna.  Jednak społeczeństwo jest zahartowane, bo widzę, że notowania rosną zamiast maleć po tym wszystkim. Było 36 proc. poparcia a teraz jest 40 procent, więc ja bym się tym tak strasznie nie przejmował.

To my, tacy wpatrzeni w media - może mamy tego nadmiar, ale ludzie na ogół zajmują się swoimi domowymi, zawodowymi sprawami i nie są w media wcale tak bardzo zapatrzeni.

Dziękuję za rozmowę.