Luiza Dołęgowska, fronda.pl: Na Marszu Niepodległości 11 listopada może być nawet 100 tys. osób. Czy Pana zdaniem to dobrze, że ludzie chcą w taki sposób świętować odzyskanie niepodległości? Wydaje się, że dziś już bardzo trudno będzie pewnym środowiskom forsować tezę, że chodzą tam głównie ‘’nacjonaliści, kibole albo faszyści’’?

Jerzy Zelnik, działacz społeczny, aktor: Poprzednia władza w czasie swoich rządów chciała zrobić z tych radosnych pochodów coś nieciekawego i wmówić faszystowskie idee ludziom, biorącym w nich udział. Trudno się tym wszystkim przejmować, szkoda zdrowia. Będziemy mieć cały czas do czynienia z pomówieniami, z taką interpretacją, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Wiemy to nie od dziś, ani nie od wczoraj, że cały czas jest forsowana fałszywa interpretacja tego święta, i to jest woda na młyn tej propagandy zewnętrznej, która uważa, że w Polsce przeważają siły faszystowskie, narodowościowe itp. To taki bełkot polityczny i szczerze przyznam, że machnąłem na to ręką.

Tyle, że każdego roku są próby zdeprecjonowania biorących udział w Marszu Niepodległości lub wyciszenia informacji o Marszu np. przez portale społecznościowe. Komu na tym zależy?

My robimy swoje, a oni swoje – a tak naprawdę, oni robią ''cudze’’. My robimy swoje – czyli obchodzimy polskie, radosne Święto Niepodległości, a oni chcą to skompromitować i wpisać na nas listę narodowościowo-faszystowskich burzycieli. Zawsze mamy prowokatorów, mieliśmy spalenie budki na terenie ambasady rosyjskiej, były też niemieckie bojówki – ale wszystko to jest przejrzyste i szkoda nawet się nad tym pochylać, bo to było żenujące.  Można na to tylko wzruszyć ramionami...

Czy Pan planuje wziąć udział w tegorocznym Marszu Niepodległości?

Nie bywam na Marszu, bo zawsze w tym czasie jestem gdzieś w Polsce z koncertami niepodległościowymi; dokładnie w tym czasie objeżdżam Polskę i robię to, co do mnie należy – czyli jest to taka lekcja historii, przywołanie tych czasów, kiedyśmy odzyskiwali niepodległość, tak więc wszystkiego o Marszu dowiaduję się z mediów.

Gdzie Pan będzie zatem 11 listopada?

11 listopada będę w Krynicy Zdrój.

Czyli będzie to spektakl dla mieszkańców i kuracjuszy?

Być może, ale nie wiem dokładnie, jaka będzie struktura widowni, ale jeździ się do ludzi, którzy są spragnieni treści patriotycznych, ale nic na szybko, nie ''na hura’’, tylko żeby to była lekcja historii, i by można było to sobie ułożyć, bo w szkole mieliśmy niedosyt tych treści. To taka powtórka z historii – wszystko jest w skromnym tonie, a jednocześnie zaangażowanym i historycznie, i patriotycznie. Ale to ma mieć również charakter artystyczny, czyli trzeba ''sercem to pisać’’, a nie tylko z przytupem, do rymu i z patosem, bo wtedy to nie miałoby sensu.

Trzeba robić swoje – śpiewać pięknie legionowe pieśni, cieszyć się, a z kolei policja musi wyławiać tych, którzy chcą to popsuć, i tyle. Od dwóch lat te nasze manifestacje – czy warszawskie, czy pozawarszawskie, mają już zupełnie inny przebieg, ale zawsze znajdą się ci, którzy chcą to popsuć i skompromitować, bo albo mają swoje cele, albo są opłaceni. To nie są patrioci, ale ludzie, którzy mają z tego jakiś zysk – albo polityczny, albo też materialny.

Marsz Niepodległości w tym roku odbędzie się pod hasłem ''My chcemy Boga''…

No i pięknie! Tak jak wspominał prezydent Donald Trump pod pomnikiem Powstania Warszawskiego, że myśmy się wszędzie domagali Boga, w szkole, w urzędzie… Ale zawsze znajdą się chętni, którzy chcą zdejmować krzyże i przeszkadzać – czy we Francji, czy w Polsce. To jest nurt, który od końca XVIII wieku zaczął się we Francji,  może i gdzieś wcześniej, ale we Francji szczególnie. Zawsze się dziwiłem, że oni obchodzą to jako swoje święto, a przecież było tam tak dużo okrucieństwa, niszczenia tradycji i oderwania się od korzeni a także mordowania ludzi, którzy inaczej myślą i w co innego wierzą. Później to przetoczyło się aż do rewolucji rosyjskiej i niemieckiej. Zawsze są tacy, którzy chcą, żeby wszyscy byli na baczność przed ich fałszywą ideologią, a jak nie – to pod ścianę i rozstrzelać.  Zawsze tak było i będzie, więc nie możemy liczyć na żaden raj na Ziemi, ale robić swoje. Mam nadzieję, że ci łagodni, ci dobrzy w rezultacie będą przedłużać życie na tej Ziemi, która jest tylko pyłkiem w kosmosie. To jest też kwestia niepokoju, który jest związany nie tylko z Polską, bo my nie jesteśmy samotną wyspą. Nasz niepokój dotyczy wszystkiego, co jest złe i co jest zagrożeniem dla ludzkości - i tak myśli każdy, kto nie ma w sobie egoizmu.

Dziękuję za rozmowę