Luiza Dołęgowska: Czy mogłby Pan, z pozycji aktora i osoby zaangażowanej w sztukę filmową, ocenić obraz filmowy Agnieszki Holland ,,Pokot'' i czy jest to film, który powinien reprezentować Polskę w rywalizacji o Oskara? 

Jerzy Zelnik, aktor: Moim zdaniem - połowa tego filmu. Pierwsza część jest znakomita, a później to wszystko po prostu się kompromituje. Główna bohaterka jest osobą szaloną, pod wpływem swoich emocji traci wiarygodność, i w związku z tym przestajemy jej towarzyszyć, nie utożsamiamy się z nią. Bohaterka w pewnym momencie przestaje być osobą, która reprezentuje nasze emocje.

Później, na końcu wszystko sprowadza się to do tego, że jest tu jedna paczka, jedna mafia i cała sprawa się tam kompromituje. Drugą, gorszą  połową ten film przekreśla pierwszą, od tego momentu ześlizguje się w jakąś obronę patologii i w nadmiernie histeryczną wręcz postawę - i przez to staje się mało wiarygodny.

Powstały jeszcze inne filmy w tym roku, które mogłyby z powodzeniem stać się polską propozycją do Oskara - np.  ,,Wołyń'' - czy mógł być zgłoszony przez Państwowu Instytut Sztuki Filmowej i zaaprobowany przez resort kultury, zamiast ,,Pokotu''?

Film ,,Wołyń'' Wojciecha Smarzowskiego to na pewno o wiele lepsza propozycja, zdecydowanie jestem za ,,Wołyniem'', bo jest on o klasę wyżej, już pominąwszy to, że jest to 'lekcja polskiego'. 

Żeby wysyłać coś do oceny tych właśnie gremiów, trzeba pokazywać punkt widzenia polski, a nie kosmopolityczny, który wszędzie może się wydarzyć, pełen rozmytego narodowościowo 'europeizmu' , gdzie ludzie się wstydzą własnego pochodzenia.

Niedługo będziemy się wstydzili, że mieliśmy mamę i tatę. To taka choroba europejska, która jest świetnym gruntem dla wpływów islamistycznych. Europa zapadła na chorobę pewnego wstydu własnej tożsamości i jest gotowa sprzedać się duszą i ciałem, byle by tylko nie mówić, skąd pochodzi.

Może właśnie bylibyśmy bardziej dostrzeżeni, pokazując na przekór poprawności politycznej film prawdziwy, o tym co się wydarzyło, prawdę o jednym, osobnym narodzie a nie usiłujący unifikować wszystkich 'Europejczyków' jakimś porywem szału, numerologii, astrologii?

To interesujące, że na tej naszej drobinie w kosmosie, która powinna być ciekawa samej siebie,  są właśnie tak wyraźne różnice. Gdyby nie one, to nie powstałaby kultura, byłoby wtedy tylko być może jakiś powielanie, powtarzanie jednego punktu widzenia, a to zieje straszliwą nudą. To właśnie różnice stanowią o naszej wielobarwności i ciekawej wielokulturowości.

Natomiast jeśli ludzie chcą się pozbawić własnej tradycji i własnego dowodu osobistego, to wtedy właściwie są nikim.

Czy ta - w pewnym sensie sfiksowana poprawność -zdominowała świat filmu na tyle, że produkcje w stylu ,,Pokotu''  mogą liczyć na statuetkę Oskara?

To film, który w gruncie rzeczy jest powtórzeniem czegoś, co już znamy. Film bardzo dobrze zrealizowany, ale jak wspomiałem - do połowy, i dalej też realizowany od strony warsztatowej bardzo dobrze, natomiast ideowo i pod względem treści - szalenie słabnie... Właściwie miałem ochotę w połowie seansu salę kinową opuścić. Z upływem czasu ten film zaczyna praktycznie zsuwać się po równi pochyłej w bezideowość, po prostu: sam się marginalizuje. Ten film w gruncie rzeczy dokonywał samobójstwa.

Dziękuję za rozmowę