Właśnie niedawno miałem okazję przysłuchiwać się radiowemu spotkaniu, w którym bohaterką była sama wicemarszałek Sejmu Elżbieta Radziszewska, opowiadająca dziennikarzowi radia publicznego o niezwykle ambitnych zamierzeniach rządu na najbliższy okres, pod kierownictwem nowej premier Ewy Kopacz. Aż dziw, że dziennikarz ów tak bezlitośnie obnażył ignorancję posłanki PO.
Poniżej zaprezentuję w miarę dokładny przebieg, może nie wszystko dokładnie słyszałem spotkania poświęconemu przygotowywanej w Sejmie ustawie o walce z otyłością dzieci w okresie szkolnym.
Zdawałoby się nuda, banał. Ale nie wtedy, gdy występuje doświadczony polityk i rozsądny dziennikarz.
- Czy sądzi pani poseł, że uda się tak szybko, jak zapowiedziała to premier Kopacz, wprowadzić tę ustawę?
- To jest pewne. Nie rzucamy słów na wiatr. Przecież pani premier mówiła o tym w expose. Dla nas ludzi PO, expose to jak biblia.
- Dla premiera Tuska także?
-To już zamknięta karta.
- Nie byłbym taki pewien.
- A ja tak. Mamy całkiem nowe otwarcie.
-Czy pani poseł wie, od kiedy w Sejmie zaczęły się prace nad ustawą o zwalczaniu otyłości?
-Kilka miesięcy temu.
- Otóż, nie, pani poseł. Prace trwają już ponad dwa lata.
- No widzi pan. To tylko potwierdza moją opinię, że to bardzo skomplikowana ustawa.
- Naprawdę?
- Najpierw eksperci muszą zdecydować od kiedy mamy do czynienia z otyłością. Tu biegli mają rozbieżne wskazania. Trzeba osobną część ustawy stworzyć dla otyłości nabytej. I odpowiedzieć, jakie ciała mocodawcze należy z tą częścią połączyć. Podobnie dla otyłości wrodzonej. Rodzi się pytanie, jak głęboko mamy sięgać w przeszłość poprzez DNA, jeśli idzie o przyczyny tej przykrej przypadłości. Albo taki choćby problem: Namacalny wpływ otyłości na globalne ocieplenie. Czy dostaniemy fundusze z Unii Europejskiej i jak duże. Bo do nich musimy przykroić ustawę. To będą sprawy ogólne. Ale na przykład taki problem szczegółowy. Ilu ludzi otyłych może wsiąść na statek o określonej wyporności, żeby nie stworzyć zagrożenia dla ruchu pieszego?
- Chyba ruchu po wodzie, a ściślej, niebezpieczeństwo utonięcia.
- Może tak. Chcę na zakończenie dodać, że to tylko ułamek spraw, które trzeba rozstrzygnąć przed skierowaniem ustawy pod głosowaniem w Sejmie. Żeby miała ona ręce i nogi, trzeba jednocześnie zmienić kilkanaście innych ustaw już funkcjonujących. Zdecydować, kto będzie wydawał licencje na sklepiki w szkołach, tak aby zagwarantować brak w nich słodyczy i fast-fodów? Później muszą nastąpić uzgodnienia resortowe. Czy można karać dziadków, którzy wtykają słodycze swoim wnukom w ostatniej chwili przed wyjściem do szkoły? A jeśli tak, to w jaki sposób karać?
Ja jednak wierzę, że uda się ją przygotować na czas – zakończyła pani poseł.
Czy są kary dla posłów za taką kompromitację?
Jerzy Jachowicz/Sdp.pl