Trójmorze "ma szansę stać się czymś więcej niż różne rady, inicjatywy, grupy, które zajmowały się współpracą w Europie Środkowo-Wschodniej. Na to <coś więcej> nikt się nie przygotował" - pisze na łamach dzisiejszej "Rzeczpospolitej" Jerzy Haszczyński.

Publicysta zauważa, że wszyscy odżegnują się od nadania Trójmorzu znaczenia politycznego. "Ta wstrzemięźliwość jest nie do uniknięcia. Bo mniej istotne jest to, że 12 państw leży między trzema morzami. Ważniejsze jest, że leżą między dwoma mocarstwami – Rosją i Niemcami" - pisze Haszczyński.

Jak zauważa, z Trójmorza wyrugowano wszystkie pozaunijne państwa, na przykład Ukrainę.

Nie oznacza to jednak, że trójmorski blok nie może mieć znaczenia politycznego. Owszem, może, pisze Haszczyński, bo ma zajmować się współpracą energetyczną. A między Berkinem a Moskwą "to temat bardzo polityczny".

Z tym, że - przekonuje autor - warto przedstawiać to jako rzecz czysto biznesową, a w dodatku wzmacniająca więzi krajów UE, a nie je osłabiającą jak niemiecko-rosyjski Nord Stream.

mod/rzeczpospolita.pl