Wałęsa przekracza moralne bariery

            Mało jest tak obrzydliwych zachowań, jak instrumentalne wykorzystywanie dla politycznych celów śmierci własnego dziecka. Nawet jeżeli komuś zapiekła nienawiść zakłóca zdolność choćby minimalnie obiektywnego osądu rzeczywistości, nie powinien on stosować takich argumentów, zwłaszcza jeżeli ten, z kim walczy, zachował się wobec niego w tym trudnym momencie szlachetnie i wycofał na chwilę z placu boju, aby uszanować osobistą tragedię.

            Niestety, Lechowi Wałęsie zabrakło w ostatnich dniach elementarnej wstrzemięźliwości w tej delikatnej materii. Bardzo ostro zaatakował doktora habilitowanego Sławomira Cenckiewicza, mimo że ten odwołał poświęcone mu wystąpienie podczas konferencji naukowej na temat stanu wojennego pt. „Sprzeczne Narracje. Historia powojennej Polski”. Tytuł odczytu dyrektora Wojskowego Biura Historycznego brzmiał: „Przewodniczący - Noblista - Bolek - Prezydent. Kim jest naprawdę Lech Wałęsa?”. Kiedy dowiedział się o śmierci jednego z synów byłej głowy państwa zrezygnował z udziału w panelu z powodów etycznych w związku z niedawną tragedią rodzinną państwa Wałęsów, co publicznie ogłosił.

            Zamiast ze zrozumieniem spotkał się jednak z furią Wałęsy, który na swoim facebookowym koncie napisał:

            „Sławomir Cenckiewicz kłamco nie było dla mnie żadnego zaproszenia na Twoją konferencje, jeśli stchórzysz w piątek, to ja zrobię konferencję o sprzecznych narracjach. Ja Lech Wałęsa oświadczam, że będę na tej konferencji. Moralisto nie rezygnuj - do spotkania. Potwierdzam, będę i zdemaskuję twoje kłamstwa (pisownia oryginalna)”.

            Historyk delikatnie przypomniał pierwszemu przewodniczącemu „Solidarności”, że nie zachowuje on powagi związanej z żałobą po zmarłym synu, która w polskiej tradycji i kulturze trwa 3 miesiące. Zadeklarował też na Facebooku:

            „Bez względu na obecne zachowanie Lecha Wałęsy i moje jednoznaczne oceny historyczne na jego temat, przez 3 tygodnie (będące odpowiednikiem 3 miesięcy żałoby dla najbliższych) licząc od 8 stycznia br. nie będę publicznie dyskutował i wchodził w polemiki historyczne z byłym Prezydentem RP.”

            Wałęsa natychmiast odpowiedział:

            „Kiedy jeszcze żył mój ukochany Syn bardzo przeżywał ataki na moją osobę ze strony Cenckiewicza i mu podobnych. Bardzo cierpiał, gdy widział próby wymazania przez nich roli jaką odegrałem w historii, albo przedstawienia mnie w niej jako narzędzia Służby Bezpieczeństwa. Przemek zachęcał mnie zawsze abym walczył o swoje dobre imię i wiem, że życzyłby sobie tego i teraz. Jestem mu to też winien jako ojciec. Nie mogę bowiem pozwolić, aby został zapamiętany nie jako syn przywódcy walki o wolność, a jedynie jakiegoś tam agenta <Bolka>.”

            Niestety, Wałęsa nie tylko przyszedł na konferencję, ale w niezwykle dramatycznym oraz bardzo emocjonalnym wystąpieniu, w którym po raz kolejny stwierdził, że nigdy nie współpracował z peerelowską Służbą Bezpieczeństwa i ani przez chwilę nie był „po tamtej stronie”, powiedział:

            - Mój syn nie wytrzymał psychicznie i przez Cenckiewiczów i innych skrócił sobie życie.

            Gdyby nie wcześniejsze, całkiem logiczne - aczkolwiek przepełnione nienawiścią do dr. hab. Sławomira Cenckiewicza - facebookowe wpisy byłego Prezydenta RP, można by starać się usprawiedliwiać tę jego ohydną moralnie wypowiedź niemożnością zapanowania nad uczuciami będącymi rezultatem wielkiej osobistej tragedii. Ale wcześniejsza aktywność internetowa przeczy takiej, korzystnej dla Lecha Wałęsy interpretacji jego słów.

Jerzy Bukowski