Dwa sądy po śmierci

Rozpoczynający się dzisiaj Wielki Tydzień powinien skłaniać chrześcijan do poważnego przemyślenia spraw ostatecznych oraz do prostowania nagminnie popełnianych błędów w podstawowych kwestiach teologicznych.

Kiedy poruszam na wykładach i seminariach problemy związane z duszą w rozumieniu filozoficznym, bardzo często zadaję studentom proste pytanie: a co dzieje się z nią po śmierci zgodnie z nauką (magisterium) Kościoła rzymskokatolickiego i na jakim sądzie wówczas staje? Proszę ich, żeby dobrze się zastanowili i przypomnieli sobie niedawną przecież katechizację w szkole średniej.

Niestety, w odpowiedzi słyszę gremialne: na Sadzie Ostatecznym. Głośno zastanawiam się wtedy, czy tylko nie uważali na lekcjach, czy też - o zgrozo! - rzeczywiście tak ich nauczono. Przemilczę to, co mówią.

Nie wdając się w teologiczne zawiłości krótko tłumaczę im, że nieśmiertelna dusza ludzka staje zaraz po śmierci na sądzie szczegółowym, który polega na odniesieniu naszego życia do Chrystusa i dokonuje się albo przez oczyszczenie (czyściec), albo przez otwarcie wejścia do szczęścia nieba (raj) albo przez potępienie na wieki (piekło), co precyzyjnie zapisano w artykule 1022 Katechizmu Kościoła Katolickiego.

Sąd Ostateczny związany jest natomiast z paruzją, czyli z powtórnym, chwalebnym przyjściem Chrystusa na świat oraz ze zmartwychwstaniem ciał i ujawni nam prawdę o relacji każdego człowieka z Bogiem, czyli to, co uczynił on dobrego, a także czego zaniechał w czasie swego ziemskiego życia, łącznie z wszystkimi konsekwencjami (art. 1039 KKK).

Będzie on miał także wymiar, który możemy określić mianem historiozoficznego: Bóg Ojciecprzez swego Syna Jezusa Chrystusa wypowie wówczas ostateczne słowo o dziejach ludzkości. Dopiero wówczas - czytamy w art. 1040 KKK - poznamy ostateczne znaczenie dzieła stworzenia i ekonomii zbawienia oraz zrozumiemy przedziwne drogi, którymi Jego Opatrzność prowadziła wszystko do ostatecznego celu”, a także to, że sprawiedliwość Boga triumfuje nad wszystkimi niesprawiedliwościami popełnionymi przez stworzenia i że Jego miłość jest silniejsza od śmierci”.

Nie wiem, dlaczego chodzący przez wiele lat na lekcje religii prowadzone przez raczej dobrze obeznanych z podstawami teologii katolickiej duchownych i świeckich młodzi ludzie mają całkiem wypaczone pojęcie o tak ważnej i dotyczącej każdego chrześcijanina sprawie.

Jerzy Bukowski