12 października córka pani Kopacz, Kopacz-Petranyuk wydała wiekopomne oświadczenie, że wyjedzie z kraju, zwanego przez jej mamę premiera „tymkrajem”, gdy demokratyczne wybory wygra największa partia opozycyjna, a nie, jak można sądzić w domyśle, partia jej mamy.

Trzy dni zajęło mi dochodzenie do siebie po tym oświadczeniu, które zapewne jest wzorem patriotycznego i zgodnego z wzorcem demokracji wychowania, w duchu pani Kopacz (rodzicielki). Tak musiała zostać wychowana w domu rodzinnym pani Petranyuk, bo tam się przecież młody człowiek uczy patriotyzmu i miłości do własnego, mojego a nie „tegokraju”.

Jeżeli zatem pani Kopacz-Petranyuk wyniosła takie wzorce z domu, to zapewne przekazała je swoim dzieciom, a pani Kopacz, ciągle jeszcze premier, ma je głęboko zakodowane w mentalności, co jest domniemaniem jak najbardziej uprawnionym, zważywszy na ciąg logiczny zdarzeń.

Jesteśmy krajem wyjątkowej tolerancji i niespożytej dobroduszności. Proszę sobie wyobrazić, że takie oświadczenie wydaje córka prezydenta USA. Następnego dnia miliony amerykanów zażądałyby dymisji prezydenta, a odpowiednie władze wszczęłyby procedurę impeachmentu. Tymczasem u nas, pani Kopacz jako premier występuje jak gdyby nigdy nic przed milionami telewidzów i na przykład dzisiaj zapowiada, że gazoport, który będzie gotowy dopiero w maju, jest gotowy już. I co? I nic. Pokorny naród słucha, a niektórzy nawet będą na panią Kopacz głosować. Królowa obciachu, to w końcu też jakaś tam królowa.

Jarosław Warzecha/ salon24.pl