Przerażenie Kurskiego budzi fakt, że narodowcy są zorganizowani. „Potrafią zmobilizować do przyjazdu do stolicy kilkadziesiąt tysięcy żarliwych demonstrantów. Co ważne - młodych! Mają swój network, media oraz idoli - też operetkowych. W demokratycznym i gnuśnym świecie konsumpcji oferują powabną ideologię wielkiej Polski, dla której warto żyć, walczyć i ginąć. To ich doświadczenie generacyjne, wspólnota, w której czują się lepsi od "pedałów", "lewaków", "czarnuchów". To ich rewolucja narodowa” - oznajmia.

„Poczucie bezkarności ich napędza. Podpalają mieszkania imigrantów i meczety, napadają na squaty, hajlują. Mają się świetnie. Obsceniczny antysemityzm z internetowych forów i napisów na murach, wywrzaskiwany na stadionach pozostaje bezkarny. Jakby tu była III Rzeczpospolita weimarska. I jak wtedy Kościół w zasadzie milczy” - oznajmia Kurski.
Ale to nie wszystko. Dramatem jest również, zdaniem redaktora „Gazety Wyborczej”, klimat europejski. „Wieje im pomyślny wiatr, sprzyja europejski klimat. Jak w latach 30. rodzimy naziol czuje dreszcz solidarności z narodową strażą Jobbiku czy karną kadrą Frontu Narodowego Le Penów. Młodzi ludzie się temu przyglądają. Ciekawie, bez potępienia i oburzenia. Na razie wstępowanie do narodowców im się nie opłaca, ale jak się opłaci - wstąpią. Wtedy powstanie polski Jobbik. A PiS, choć nadal ultrakonserwatywny, stanie się partią narodowego centrum, o czym marzył Jarosław Kaczyński” - przekonuje. I kończy dramatycznie: „Dlatego nie mówcie, że nic wielkiego się nie stało”.

A ja mam do Jarosława Kurskiego pytanie. Jeśli jest tak źle, to kto jest obecnie Adolfem Hitlerem? Niech się Pan, Panie redaktorze nie boi, i to powie... Ruch Narodowy chętnie otrzyma jakieś odszkodowanie za obrazę.

TPT/Wyborcza.pl