- Lech Kaczyński był politykiem bardzo racjonalnym. Miał przeświadczenie, że aspekt militarny jest bardzo ważny, że to nieprawda, że czasy się skończyły. Po drugie – bezpieczeństwo w sferze gospodarczej, na czoło wysuwała się energetyka. Po trzecie – bezpieczeństwo geopolityczne. Tutaj były najważniejsze stosunki z Ukrainą i krajami bałtyckimi. - mówił prezes Jarosław Kaczyński podczas konferencji zorganizowanej przez Kancelarię Prezydenta RP oraz Ruch Społeczny im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego pt.: „Suwerenność, solidarność, bezpieczeństwo. Lech Kaczyński a Europa Środkowa i Wschodnia”.

Miał przeświadczenie, że aspekt militarny jest bardzo ważny, że to nieprawda, że czasy się skończyły. Po drugie – bezpieczeństwo w sferze gospodarczej, na czoło wysuwała się energetyka. Po trzecie – bezpieczeństwo geopolityczne. Tutaj były najważniejsze stosunki z Ukrainą i krajami bałtyckimi.

Aspekt drugi to budowa statusu Polski. Łączył to bardzo mocno ze statusem regionu – uważał, że centralnym pojęciem, do jakiego należy się odwoływać w tej części Europy, jest synergia. Możliwość uzyskania sił wszystkich – Lech Kaczyński nie odwoływał się do pojęcia przywództwa, liderowania, mocarstwa regionalnego – wiedział, że to nierealne. Chciał, by polityka, którą prowadził była korzystna dla wszystkich, partnerska, licząca się z tymi największymi i najmniejszymi.

Uważał, że taka polityka może przynieść wyniki nawet mimo pewnych różnic, które były tutaj podnoszone. Były pewne różnice, ale to nie przeszkadzało w budowie tej synergii. Jednocześnie miał koncepcję-pomysł, który był ściśle związany z polityką bezpieczeństwa. Tą płaszczyzną była energetyka, szczególnie jeśli chodzi o kierunek południowo-wschodni. Ale tą płaszczyzną były powiązania energetyczne, kierunek północno-wschodni. (…)

Ta polityka miała prowadzić do upodmiotowienia Polski i regionu - nadania Polsce i regionowi statusu partnera w stosunku do innych państw europejskich, do tych, którzy tworzą republikę arystokratyczną. Dążenie do tego, by ta republika była - i dalej jest - zmieniła się w prawdziwą demokrację. To było dążenie długofalowe, mocno wpisane w jego politykę. Wydawało się dążeniem bardzo ważnym i mogącym przynosić bardzo poważne efekty, jeżeli chodzi o różnego rodzaju zmiany w polityce UE.

Pozostaje kwestia NATO. Lech Kaczyński wiedział, że nowe kraje NATO mają w istocie status drugorzędny. Próbował obejść to tarczą antyrakietową i specjalne stosunki z USA. Ta sprawa była bardzo zaawansowana, trudno powiedzieć, że to, że się nie udało jest wyłącznie winą kolejnego rządu, ale ten kolejny rząd się do tego przyczynił.

Te wszystkie polityki łączyły się w pewną całość opartą o przeświadczenie, że jedynym krajem, który jest w stanie zatrzymać tendencję neoimperialną Rosji, są USA. Trzeba było umocnić NATO, rozszerzyć, stworzyć mapę drogową. Dzięki oporowi Francji i Niemiec się to nie udało, ale w Bukareszcie udało się przynajmniej uzyskać tyle, by ta droga nie została całkowicie zamknięta. By można było w dalszym ciągu o tym mówić. Mapa drogowa nie została przyjęta, ale powstrzymano decyzję negatywną, z wielkim udziałem pana prezydenta, ale i udziałem mojego brata. To był efekt prowadzonej polityki - stosunków wewnątrz NATO, ale i poza NATO. To lewarowało pozycję i pozwalało rozmawiać z panią Merkel na temat częściowego sukcesu. A biorąc pod uwagę ówczesne realia, był to sukces 100-procentowy.

Gdyby ta polityka mogła być kontynuowana po roku 2007, to dziś mielibyśmy z inną sytuacją w Europie. O ile inną? Trudno powiedzieć. Nie mielibyśmy pewnie wpływu na reset amerykański, ale pewne korekty byłyby możliwe i być może nie doszłoby do wydarzeń, które dziś zagrażają Europie i wstrząsają ją, które są otwartą raną, która obciąża Europę, boli ją i może doprowadzić do gangreny.

Wreszcie to wszystko, co stało się z wciąż niewyjaśnionym odejściem mojego brata i tych, którzy lecieli oddać hołd pomordowanym w Katyniu. To wydarzenie miało wpływ na to, co działo się dalej w tej części Europy. Nie ma tutaj pani prezydent Litwy, z którą mój brat rozmawiał jako z ostatnią głową państwa przed śmiercią. Relacjonował mi tę rozmowę - mówił, że pani prezydent jest bardzo zaniepokojona sytuacją i że traktuje go jako ostatnią nadzieję.

10 kwietnia 2010 roku ta nadzieja także przestała istnieć. Nie chcę mówić o rzeczach, które nie mają całkowitego uzasadnienia, ale z całą pewnością brak Lecha Kaczyńskiego na europejskiej scenie w ciągu ostatnich lat, tę scenę zmienił na gorsze. Mogę mieć tylko nadzieję, że ta polityka wróci, że będzie prowadzona przez pana prezydenta, panią premier, z równą energią, determinacją i równie skutecznie.

kz/wpolityce.pl

ZAPRASZAMY DO WŁĄCZENIA SIĘ W PROJEKT OBYWATELSKI, KTÓRY PODSUNĄŁ PIOTR SEMKA, CZYLI BUDOWA KOMITETU OBRONY POLSKI (KOP) BY POKAZAĆ, ŻE ULICE NIE SĄ TYLKO DLA LISÓW, HIEN I INNYCH.

POLUB I WŁĄCZ SIĘ!