1. Zafundowałem sobie i rodzinie trzy dni urlopu, a co mi tam - w Islandii!

Na Islandii?

To znaczy... na Islandii - wyspie i w Islandii – kraju.

Paszport, pieniądze, bilet, litnisko, samolot, lotnisko, Hertz, toyota Rav4 diesel, z napędem na cztery koła, gaz do dechy, to znaczy do 90 kilometrów na godzinę, bo więcej nie wolno, dwa tysiące kilometrów dookoła i częściowo w poprzek wyspy i...

2. ...i ludzie! Czego ja tam nie widziałem!

Ech, Islandia, jaka cudna...

Góry.., raz strzeliste, jak Tatry, raz kwadratowe jak Góry Stołowe, to znów rozłożyste, jak bieszczadzkie połoniny. Jedne Pan bóg usypał, drugie uklepał, trzecie wyciosał toporem...

Wiszące skały, tylko pikniki pod nimi urządzać...

Wielka czapa lodowca i lodowe języki,wylewające się między szczytami...

Rwące rzeki, pluszczące potoki, zielone mosteczki uginają się...

Wodospady... białe grzywy spadającej wody, a nad nimi wszystkie kolory prawdziwej (nie tej z Placu Zbawiciela) tęczy....

Detifoss, największy wodospad nowoczesnej Europy, toż to Niagara prawie i to prawie nie czyni wielkiej różnicy...

Zielone łąki soczystej trawy, czarne łąki wulkanicznego żużla i szare łąki spękanej lawy..

Tu gole skały, tam jasnozielone kamienie. pokryte chrobotkiem reniferowym...

Tu wulkan z oddali dymi, tam gorące źródełka bulgocą, w jednych paruje czysta woda, w drugich gotuje si,e błoto i unosi się nad nimi zapach siarki... tak głębokie, że ludzie dna ich nie dośledzą, wielkie jest podobieństwo, że diabły tam siedzą (to nie ja, to Mickiewicz)...

I te drogi... ech, dorogi, pyli i tuman, chołoda, triewogi... niech je szlag.. kamienie po szybach tłuką...

A jakie doliny, jakie wąwozy, przełomy rzek i katarakty, kaniony, prawie, jak ten amerykański, z Kolorado...

Ech, Islandia, jaka cudna...

3. A zresztą – co ja wam będę opowiadał – wybierzcie się tam i zobaczcie sami!

Tylko mi nie mówcie, że was nie stać na taką podróż, bardzo proszę!

Nie stać na Islandię to nas było w latach 2005-2007. Teraz taka podróż to na naszą kieszeń pikuś, bo od siedmiu lat żyje się lepiej! Wszystkim!

4. Podziwiam wikingów, którzy tu się kiedyś dowiosłowali. Ila razy musieli się utopić, by nareszcie dopłynąć...

A ile trzeba było mieć zacięcia, żeby tu zostać, na tym zadupiu świata, rzut beretem do Grenlandii.

Zostali tu i żyją. Pytam ich - jak żyją i czy skończył już się ten ich sprzed kilku lat kryzys. Odpowiadają, że dla rządu owszem, już się skończył, ale dla ludzi nie. Jakbym to gdzieś już słyszał...

5. Trzysta tysięcy ludności (sto dwadzieścia pięć razy mniej, niż Polska), niewielkie polskie trzy powiaty, na terytorium równym jednej trzeciej powierzchni Rzeczypospolitej.

Te trzy powiaty musiały opasać kraj tysiącami kilometrów szos, wybudować tysiące mostów (tu most co kilometr) , zbudować kilkanaście lotnisk, zdaje się więcej niż w Polsce, bo tu każda osada powyżej tysiąca mieszkańców to już metropolia i lotnisko mieć musi.

Trzy powiaty mają te linie lotnicze Icelandair, sądzą po rozkładzie lotów rozmiarami bliskie aszego LOT-u, i trzy powiaty zdaje się do tych linii lotniczych nie dokładają. Nasze trzysta powiatów dołożyło do swoich linii lotniczych czterysta milionów złotych.

Tylko torów kolejowych nie wybudowali, w związku z czy nie mają również szybkiego pociagu pendolino. Islandczycy bowiem wychodzą z założenia, że jak nie mają torów, to pociągu nie kupują.

No i gmach rządu mają mizerny, pożal się Boże, o połowę mniejszy niż Urząd Gminy w Regnowie...

6. Geotermia – w Islandii to prawdziwa potęga, chociaż mówiąc szczerze, te dwa gejzery, które są dostępne dla szerokiej publiczności, trochę mnie rozczarowały. Jeden duży gejzer, który niegdyś przez wieki tryskał i parował, dziś odmawia posłuszeństwa. Drugi mniejszy owszem, co parę minut wytryskuje, ale nie wiem, czy dlatego, że chce, czy dlatego, że musi, bo setki turystów czeka z aparatami. aż wytryśnie. Bul, bul, bul.. (bez aluzji)... potem fiuuuu! - dwadzieścia metrów w grórę... pstryk, pstryk... i znów czekanie na następną erupcję gejzeru...

Tak się zastanawiam, czy ten gejzer dla turystów to aby na pewno zasilany jest z ziemi, czy nie z jakiejś kotłowni przypadkiem...

7. Rolnictwo, moje ulubione, jest na Islandii obecne, a jakże. Rolnicy koszą trawy na kiszonkę i zawijają w foliowane rulony, białe, czarne lub zielone. Tu krowy się pasą, tam konie... stada koni, od czasu do czasu jakaś islandzka kowbojka... przepraszam... horsgirlka, przegania te końskie stada na drugą stronę szosy. Zwraca się do nich gestem dłoni – czy konie mnie słyszą? – a konie słyszą i grzecznie przechodzą przez szosę, gęsiego. Islandczycy lubią konie, niestety lubią je też zbyt dosłownie, w restauracjach powszechna jest niestety końska kiełbasa.

A ja nie lubię koniojadów, bardzo nie lubię...

Są też owce... tysiące... setki tysięcy owiec. Przeważnie białe, ale jak to w stadzie, znajdzie się i czarna owca. Zatrzymałem się samochodem, jakiś baran zaciekawiony podszedł bliżej, ale zaraz zwiał w pobliski łubin. Pomyślał chyba, że to rzeźnik przyjechał...

8. Turystów pełno zwłaszcza przy największym lodowcu nowoczesnej Europy, Vatnajokull. W telewizji zapowiadali wielki wybuch wulkanu pod lodem. Jak się ten wulkan nazywa... coś jakby Bara-bara, czy Bunga-bunga.... Wulkan miał wybuchnąć, lód miał się topić, powodzie miały zalać południową część wyspy, turyści w pełnych po brzegi hotelach na te atrakcje czekali, ale obiecanki, cacanki... wulkan nie wybuchł...,

Ciekawe, że wśród turystów nie słychać języka rosyjskiego. Rosjan zdaje się w Islandii nie bywajet.

Zbyt im ten krajobraz z Kołymą się kojarzy...

9. Islandię przecina wielka rozpadlina, podobno tu właśnie pękła płyta tektoniczna i nastąpił rozpad dawnej Pangei na Amerykę i Eurazję.

Pięćdziesiąt kilometrów na północny wschód od Reykjaviku, w tej wielkiej rozpadlinie, jest historyczne miejsce Pingvellir... Wąwóz, skałki, jakby naturalny amfiteatr.. Tam w 930 roku zebrał się Althing, parlament Islandii i tam się potem zbierał przez długie setki lat. Trzydziestu dziewięciu posłów radziło tam nad sprawami wyspy, a dokoła sztab doradców, asystentów i personel biurowy. Zachowały się nawet kamienne dziuple, w których panowie posłowie mieli podczas obrad swoje hotele poselskie i biura.

Jak wynika z opisów, to działa się na tych obradach parlamentarnych, oj, działo! Ten przemawiał, ten polemizował, tamten miecz wyciągał, żeby się naparzać. Zabić kogoś w pojedynku nie mniej było cenione, niż wygłosić długie przemówienie. Choć przemówienia też były owszem, szanowane, zwłaszcza jedno, którym jakiś miejscowy Perykles (uciekło mi z pamięci jego nazwisko) przekonał Islandczyków do przyjęcia chrześcijaństwa, a potem pogańskie bożki potopił w wodospadzie, od tej pory nazywanym Godafoss.

I sądy tam się odbywały, a najcięższe kary były za kradzieże i za czary, wcale nie za zabójstwo, Zabójstwo to był pryszcz, w porównaniu z najgorszą zbrodnią, jaką była kradzież. To zrozumiałe, bo zabójstwa były rozrywką bogatych, a kradzieże absorbowały głównie biednych. A prawo jakie było i jakie nadal jest – każdy widzi. Nastawione na surowe karanie biednych i ulgowe dla bogatych.

10. Przez setki lat Islandię gnębili Duńczycy. Islandczycy niczm nie mieli prawa handlować, wszystkie ryby i wieloryby Dania zabierała, a jak się komuś nie podobało, to pod lód, albo na białe niedźwiedzie. Znamy to, każdy kraj miał lub wciąż ma swoich Duńczyków, z wyjątkiem tych, którzy Duńczykami są sami.

11. Polskie ślady w Islandii...owszem, są.

Na cmentarzu w Reykjaviku spoczywają marynarze ze statku Wigry, który się rozbił u wybrzeży Islandii, podczas wojennego konwoju, w 1942 roku. Odmówiłem za nich wieczny odpoczynek.

I jest pełno Polek, recepcjonistek, kelnerek, sprzątaczek. Łatwiej o pracę na lodowej wyspie, niż na zielonej.

Ale w Polsce cudzoziemcy też pracują - prezesi banków, dyrektorzy firm doradczych, menedżerowie korporacji prawniczych...

Ale najbardziej polskie są kamienie.

Tu gdzie nie spojrzeć, to kamieni kupa...

PS. W czasie islandzkich wojaży usłyszałem, co ten niemiecki spiker do polskich pływaków powiedział - wracajcie samochodami...

A wy, niemieccy przyjaciele, przyjeżdżajcie do nas czym chcecie, samochodami, pociągami.

Tylko żeby nie były pancerne, bardzo proszę...

Janusz Wojciechowski/Salon24.pl