Tomasz Wandas, Fronda.pl: Kolejna miesięcznica katastrofy smoleńskiej za nami, tym razem mimo wielu hucznym zapowiedziom, odbyły się one w miarę spokojnie. Komu, lub czemu to zawdzięczamy?

Janusz Śniadek, były przewodniczący „Solidarności”, poseł PiS: Tak, tym razem wbrew intencjom totalnej opozycji i innych środowisk, które zapowiadały blokadę marszy skuteczniejszą niż poprzednio, w którą miały się włączyć prominentne osoby z Frasyniukiem i Wałęsą do niczego konkretnego nie doszło. Na szczęście pan prezydent, były przewodniczący „Solidarności” wycofał się z tego złego pomysłu. Obchody przebiegły spokojnie i godnie, co stało się swoistą alegorią naszej rzeczywistości społecznej i politycznej. Pomimo frontalnego oporu, lub przeszkadzania totalnej opozycji Prawo i Sprawiedliwość kroczy spokojnie do przodu, naprawia Polskę wbrew katastroficznym zapowiedziom dotyczących tegorocznego budżetu. Totalna opozycja tak jak nie jest w stanie przeszkodzić Prawu i Sprawiedliwości w działaniach naprawy państwa, tak nie jest w stanie zakłócić obchodów miesięcznic katastrofy smoleńskiej. 

Dlaczego Pana zdaniem Lecha Wałęsa wycofał się z tego szalonego pomysłu, jakim miało być stanięcie naprzeciw Jarosława Kaczyńskiego podczas tej miesięcznicy?

Lechowi Wałęsie na pewno nie można odmówić pewnego instynktu społecznego. Pewnie zorientował się, że sprzeczne co do prawa działania z jego strony - jako byłego prezydenta, laureata pokojowej nagrody nobla – nie skończyłyby się dla niego dobrze.

Dlaczego tak wielu znanych, kiedyś szanowanych ludzi staje dziś w kontrze do tych modlących się ludzi?

Niewątpliwie ich działania motywowane są politycznie. Próba przenoszenia sporu z dyskusji merytorycznej, propozycji pozytywnych rozwiązań dla Polski sprowadza się na usiłowanie wywołania skandalu. Totalna opozycja wyraźnie idzie szlakiem wyznaczonym przez Grzegorza Schetynę, który powiedział „ulica i zagranica”. Fakt jest taki, że jest to ich jedyny pomysł na istnienie polityczne. Nieskuteczność tej metody powoduje rosnącą frustrację i agresję po ich stronie.

Kto tak naprawdę dzieli Polaków? Wielu twierdzi, że to właśnie Jarosław Kaczyński i zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości dzielą dlatego, że „prowokują”.

Jest taka metoda, w której złodziej ukradłszy swojej ofierze jakieś dobro, ucieka próbując odwrócić od siebie uwagę wrzeszcząc „złodziej”! To jest dokładnie ta sama taktyka jaką dostrzegam w tej chwili u posunięciach opozycji, gdzie odwracanie znaczeń słów i pojęć, gdy brakuje im wystarczająco cennej oferty programowej dla Polaków jest jedynym sposobem na ich polityczny byt.

Moje zdumienie i zgorszenie budzi fakt, gdy widzę i słyszę ludzi odwołujących się w swoich biografiach do „Solidarności”, kiedy dziś występują przeciwko partii realizującej program proponowany przez „Solidarność” od wielu lat. Stąd w sytuacji kiedy brakuje merytorycznych argumentów, naturalnym wyrazem pewnej frustracji, wściekłości jest prowokowanie awantur.

Do kiedy będą trwały miesięcznice, do wyjaśnienia sprawy, czy do postawienia pomnika śp. Lechowi Kaczyńskiemu?

W ostatnim swoim wystąpieniu Jarosław Kaczyński połączył te dwie sprawy. Z jednej strony zapowiedział, że jest to sprawa nieodległej już przyszłości, liczona już bardziej w miesiącach niż latach. Fakt nie przeszkadza, aby w dalszym ciągu takie uroczystości obchodzić, zwłaszcza jeśli mowa o rocznicach kwietniowych. Smoleńsk jest wydarzeniem bezprecedensowym w historii Polski.

Dziękuję za rozmowę.