"Wybory, sądy i budżet – to najbardziej doniosłe zagadnienia polskiej krajowej polityki w minionym roku. Te trzy zagadnienia określiły główny nurt polskiej polityki w roku 2019, a wszystko co w niej najistotniejsze działo się właśnie na tych trzech polach. Co jednak ważniejsze, fakty które wydarzyły się na każdym z tych pól będą mieć doniosłe skutki dla polskiej rzeczywistości nie tylko w roku obecnym, ale zapewne także w latach następnych" - pisze Jan Maria Rokita na łamach "Teologii Politycznej Co Tydzień".

 

"Wyniki wyborów parlamentarnych 2019 roku pozwalają postawić tezę o silnej polityzacji polskiego społeczeństwa, widomej z całą jaskrawością, jeśli porównać łączne liczby głosów oddanych na dwie rywalizujące o władzę  partie – PiS i PO w roku 2005, gdy szły one we względnej zgodzie oraz  obecnie, gdy prowadziły sui generis kampanijną „wojnę totalną”. Aż trudno uwierzyć, że to ten sam kraj i naród, a owa różnica może być dwuipółkrotna (5,3 mln i 13 mln)! Spełniło się więc marzenie co niektórych polskich analityków i filozofów polityki (zwłaszcza konserwatywnych), aby obywateli „ściągnąć z grilla” i skłonić do republikańskiej postawy uczestnictwa. Ta prawdziwa eksplozja polityczności ma z jednej strony dobry skutek w postaci najsilniejszej legitymizacji obecnej władzy, w zestawieniu z wszystkim wcześniejszymi rządami wolnej Polski. Ale trudno nie zauważyć, że – jak w balladzie o uczniu czarnoksiężnika – rozpętane demony polityczności roznamiętniły naród w taki  stopniu, że ich ponowne zapędzenie do butelki może być w najbliższych latach nieosiągalne. I to nawet gdyby pojawiła się nagła potrzeba narodowej jedności z racji zagrożenia państwa albo jakiegoś poważnego (możliwego przy obecnym stanie globalnej polityki) międzynarodowego kryzysu. I to jest poważny polski problem" - przekonuje były polityk.

"Wybory potwierdziły również hipotezę o strukturalnej słabości Platformy, jako liberalnej formacji stanowiącej alternatywę dla PiS-u. Mówiąc jasno: nie ma dziś w Polsce nikogo poważnego (z Donaldem Tuskiem czy zespołem „Wyborczej” włącznie), kto wierzyłby w możliwość odebrania PiS-owi władzy w przyszłości przez Platformę. Tymczasem owa partia tak właśnie przez lata sama definiowała swoją misję, więc wobec niemożności jej wypełnienia staje się teraz czymś na kształt „partii zbędnej”" - dodaje.

"Nie jest dziś jasne kto i kiedy zastąpi Platformę w funkcji głównego antagonisty PiS-u, ale nieoczywista jeszcze niedawno transformacja SLD w realnie odmienioną Nową Lewicę, pozwala postawić hipotezę, iż może to być w przyszłości właśnie ów obóz powtórnie odświeżonych postkomunistów. [...] Po wyborach 2019 hipoteza przyszłego „polskiego Zapatero” przesunęła się z poziomu politycznych bajek na poziom przyszłych realnych możliwości" - ocenia Rokita.

Autor pisze też o sprawie sądów. Jego zdaniem można mówić wręcz o "konfederacji sędziowskiej" nawiązującej do polskiej tradycji rokoszowej.

"Do tej pory nikomu nie przychodziło jeszcze na myśl, aby użyć powagi „rei iudicatae” do prawomocnej delegalizacji aktów państwa, nawet jeśli treść owych aktów budziła najgłębsze oburzenie, a dygnitarze wydający je w imieniu Rzeczypospolitej traktowani byli niczym złoczyńcy. [...] Ale wszystko radykalnie odmienia się, kiedy wyroki sądowe (które jak wiadomo podlegają wykonaniu przez wszystkie instytucje państwa) zaczynają stwierdzać, że akt nominacji sędziego przez prezydenta nie ma mocy, bo jest wydany przez „nie-prezydenta”, albo że jakiś wyrok wydany przez sąd nie jest wyrokiem, bo ów sąd (np. Izba Dyscyplinarna SN) w istocie jest „nie-sądem”" - wskazuje.

"Taki radykalny model oporu wobec państwa wyraźnie odwołuje się do sarmackiego dziedzictwa konfederacji (czy też rokoszu), gdzie grupa obywateli postanawia zbiorowo działać „zamiast państwa”, jednocześnie nadając legalną moc podejmowanym przez siebie aktom władczym. To z kolei nieuchronnie musi wywoływać ze strony państwa kroki odwetowe, niechybnie narażone na uzasadniony zarzut lekceważenia liberalnych praw i swobód. Tym samym państwo zostaje wepchnięte na ślepy tor, na końcu którego w dawnej Polsce następowało rozstrzygnięcie rzeczy siłą" - pisze Rokita.

els/Teologia Polityczna Co Tydzień