Jan Pietrzak w rozmowie z portalem Wpolityce.pl komentuje doniesienia dziennika „Fakt”, jakoby czekała nas kolejna odsłona afery podsłuchowej, tym razem dotycząca spotkań erotycznych, w jakich mieli brać udział politycy. Satyryk uważa, że nie trudno wyobrazić sobie, iż takie nagrania rzeczywiście istnieją. Dodaje ponadto, że cieszy się z faktu rozpowszechniania podsłuchów, bo to jedyna szansa na demokratyzację stosunków w Polsce.

„Nie tylko stosunków płciowych, ale i stosunków politycznych. Władza Tuska bowiem ukrywa prawdę przed Polakami, kłamie bezczelnie z dnia na dzień. To są ludzie po szkołach Putinowskich. Oni słowa prawdy powiedzieć nie mogą, oni tylko łżą” - twierdzi Pietrzak, zachęcając do tego, byśmy wszyscy podsłuchiwali rządzących. Co to da? Zdaniem satyryka, da to przynajmniej szansę uczestniczenia w demokracji.

„Cieszę się, że takie erupcje prawdy do nas mogą dotrzeć. Dzięki temu możemy poznać prawdę o tej pseudoelicie. Różni ludzie piszą, że to elita, to salon. To tylko świnie przy chlewie, a nie elita w salonie” - przekonuje rozmówca portalu Wpolityce.pl.

Zdaniem satyryka, rząd premiera Tuska nie może już spać spokojnie. Władze Polski to są właściwie separatyści proputinowscy w Polsce. Oni jednak inaczej pracują niż ci w Donbasie. Tamci przyjęli projekt walki zbrojnej, terytorialnej. A nasi separatyści są na całym terytorium. Oni są w różnych miejscach, w mediach, przemyśle, bankach, władzy. Wszędzie są separatyści, ludzie, którzy słuchają rozkazów z Kremla” - mów na koniec Pietrzak.

MaR/Wpolityce.pl