„Charlie Hebdo” to bardzo cyniczny organ zdeklarowanego lewactwa, jednak nie protestowałbym przeciwko wprowadzeniu tego magazynu na polski rynek. Mi jako satyrykowi także zdarzało się przekraczać różne normy i bariery. Jestem zwolennikiem szeroko pojętej wolności słowa, przy czym moje poglądy są kompletnie odmienne od linii „Charlie Hebdo”.

Ideologia lewacka prowadzi do zguby, to jest nieszczęście, jednak my wcale nie jesteśmy bezradni, możemy wydawać pismo satyryczne, które będzie niwelować skutek działania tych propagandzistów. Wydaje mi się, że wartości które ukonstytuowały nasze społeczeństwo – dziedzictwo chrześcijańskie, przywiązanie do tradycji, dorobek kulturowy - są na tyle silne, że sobie z tym poradzimy. Zresztą mamy już w Polsce taki świński organ jak pismo Urbana, ono jakoś tam istnieje na marginesie. Podobna idea im przyświeca, niszczenia wszystkiego co wartościowe, co ma sens, co ludzi łączy, co służy dobru, a nie złu. Oni to wszystko niszczą, taka jest ich filozofia.

Zawsze  znajdzie się parę tysięcy ludzi, którzy będą zainteresowani tym tytułem. Siła reklamy robi swoje, a Polacy są podatni na reklamy. Dwadzieścia kilka milionów ludzi dorosłych codziennie jest podpiętych do  wielkich mediów, które nie służą dobru, ale służą propagandzie i reklamie dewiacji. Jeżeli z pani Ogórek można zrobić kandydatkę na prezydenta Polski, to wszystko jest możliwe. Ale z drugiej strony wolałbym, żeby ani terroryści ani administracja nie regulowali tego, co ludzie mają czytać.

Not. ed