Wpuszczenie „Nocnych Wilków” na polskie drogi byłoby przejawem wyjątkowej rusofobii. Trzeba być niezłym sadystą, żeby bez mrugnięcia zgadzać się na to, by motocykliści pakowali się w dziury, płacili mandaty z powodu absurdalnych ograniczeń prędkości, a na dodatek stali w korkach podczas przejazdów przez miasta. Jak oni mają przekroczyć Wisłę? Mostem Łazienkowskim? Już bardziej humanitarnie byłoby po prostu strzelać.

A mówiąc serio, nie widzę żadnego powodu, żeby wpuszczać „Nocne Wilki” do Polski. Nie ma żadnego obowiązku wpuszczania na terytorium RP objętego amerykańskimi sankcjami gangu, który brał udział w aneksj Krymu. Można ich po prostu cofnąć z granicy. Od kilku dni trwa podkręcanie emocji, jakby Polska była kompletnie bezradna wobec paru gangusów ze wschodu, którzy zamierzają uczcić Dzień Pabiedy.

Owszem, brak zdecydowania rządu i prezydenta sprawia, że sytuacja może się różnie skończyć. Władzom Rzeczpospolitej nie wystarczyło odwagi lub rozumu, żeby na widok działań „zielonych ludzików” na Ukrainie zamknąć na granicy z Królewcem mały ruch graniczny, dzięki któremu rosyjskojęzyczne karki mogą sobie bez kłopotu przyjeżdżać do Trójmiasta. Tym razem jest jednak okazja, by zachować się inaczej. Do zatrzymania Rosjan nie potrzeba F-16. Wystarczy opuszczony szlaban.

Jakub Jałowiczor