Bronisław Komorowski gości razem z żoną w Berlinie. Jednym z punktów wizyty były uroczystości ku czci - istniejącego ponoć - europejskiego ruchu oporu antyhitlerowskiego. Wspominano przede wszystkim zdarzenie z 20 lipca 1944 r.. Wtedy to w Wilczym Szańcu płk Claus von Stauffenberg, który wcześniej brał udział m.in. w podboju Polski, podłożył bombę w budynku, gdzie odbywała się narada z udziałem Adolfa Hitlera. Zamach się nie udał, a Stauffenberga stracono.

Obchody, podczas których uczczono zamachowca odbyły się dziś w berlińskiej Akademii Fundacji Konrada Adenauera. Jej szef, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Pöttering jednym tchem wymienił Stauffenberga i polską Armię Krajową.

- Niecałe dwa tygodnie po zamachu z 20 lipca 1944 r. Armia Krajowa rozpoczęła w Warszawie powstanie zbrojne przeciwko niemieckiemu okupantowi – stwierdził, sugerując w ten sposób związek między obu wydarzeniami.

Co szokujące, w podobnym stylu wypowiedział się prezydent RP.

- W jakiejś mierze polski zryw niepodległościowy 1 sierpnia 1944 r. wpisuje się (niezależnie od intencji) także w ten kalendarz wydarzeń, w których funkcjonuje tradycja 20 lipca 1944 r., a więc tradycja zamachu na Hitlera powiedział Bronisław Komorowski.

Robienie z nazistowskiego pułkownika bojownika o wolność to kompletny absurd. Równie dobrze zabójców „Pershinga” można by przedstawiać jako pogromców mafii. Z jedną różnicą: podwarszawscy gangsterzy, którzy zlikwidowali bossa Pruszkowa nie mieli na rękach tyle krwi, co niemieccy naziści. Claus von Stauffenberg służył Hitlerowi i myślał jak hitlerowiec. „Miejscowa ludność to niewiarygodny motłoch – pisał o Polakach. - Bardzo dużo Żydów i mieszańców. Wokół czuje się nadzwyczajną nędzę. Jest to naród, który, aby dobrze się czuć, najwyraźniej potrzebuje batoga. Tysiące jeńców przyczynią się na pewno do rozwoju naszego rolnictwa. Niemcy mogą wyciągnąć z tego korzyści, bo oni [Polacy i Żydzi] są pilni, pracowici i niewymagający”. Stauffenberg zmienił front, kiedy Niemcy przegrywały już wojnę i usunięcie führera wydawało się jedynym sposobem uniknięcia całkowitej katastrofy. Tyle na temat jego bohaterstwa.

Stawianie jednego z hitlerowców na równi z bohaterami Powstania Warszawskich jest nie tylko kłamstwem i obrazą powstańców, ale i działaniem przeciw polskiej racji stanu. Narzekamy, że nasz kraj nie prowadzi polityki historycznej, że przypisują nam winę za Holokaust, że brakuje filmów pokazujących prawdę o polskiej historii. O czym w ogóle mowa, skoro politykę historyczną sabotuje prezydent?

Łatwo zrozumieć powody, dla których historią manipuluje polityk z Niemiec. Łatwo zrozumieć, dlaczego podobnego oszustwa dopuścił się kilka lat temu Władimir Putin, który podczas rocznicy zakończenia wojny wymienił mikroskopijne ruchy oporu z Niemiec i Włoch, a nie polskie Państwo Podziemne. Kompletnie nie potrafię zrozumieć, dlaczego w podobny sposób zachował się Bronisław Komorowski. Internauci pytają go już, czy przypadkiem nie szykuje się na posadę w jakiejś zagranicznej fundacji.

Jeden z tygodników napisał, że Donald Tusk został „królem Europy” w zamian za kontrakt na francuskie śmigłowce. Za zaprojektowane w latach 60. maszyny Polska ma zapłacić 13 mld zł. Jeśli domysły na temat Komorowskiego są słuszne, to jego funkcja będzie nas kosztować więcej.

Jakub Jałowiczor