Chrześcijaństwo i jego miejsce we współczesnym świecie obszaru tzw. cywilizacji zachodniej podlega głębokim przemianom, które ponadto zachodzą w niezwykle szybkim tempie. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat mogliśmy obserwować postępujące realne odstępstwo od wiary całych pokoleń ochrzczonych, które doprowadziło do niemal całkowitego opustoszenia kościołów w krajach położonych na zachód od Odry[1]. Ten proces doprowadził do tego, że kolejne pokolenia mieszkańców Starego Kontynentu stały się całkowicie obojętne na pytanie o Boga i Jego działanie w historii. To z kolei zrodziło w sercach ludzkich wolną przestrzeń, którą wypełniła ideologia liberalna, a w wymiarze polityczno-kulturowym, w związku ze stopniowym zatracaniem historycznych fundamentów aksjologicznych, otwarło granice dla napływu do Europy milionów muzułmanów. Globalizacja sprawia, że ten sam proces, choć odpowiednio opóźniony, dotyka pozostałych części tego kręgu kulturowego, w tym Polski. Człowiek współczesny, doprowadzony do obojętności na sferę religii, w kolejnym kroku staje się jej wrogi, zwłaszcza z powodu budzących grozę przejawów radykalizacji jednej, partykularnej religii: islamu, a także z powodu moralnego kryzysu duchowieństwa. W kulturze całkowicie upadł autorytet związany z urzędem, natomiast swoją wartość zachowuje wciąż autorytet osobisty, autorytet świadka.

Znaczącym fenomenem okazują się być w takim klimacie kulturowym spotkania z osobami określanymi jako charyzmatycy, posługującymi szczególnym darem nauczania, połączonym często z darem uzdrawiania lub darem uwalniania, spotkania ze świadkami wiary, którzy opowiadają o własnym przeżyciu nawrócenia, a także spotkania z osobami doświadczającymi objawień, rozmów z niebem. Niekiedy osoby te łączą w sobie niektóre lub nawet wszystkie z wymienionych charakterystyk. Wśród nich są zarówno duchowni, osoby konsekrowane, jak i świeccy. W panującym klimacie obojętności lub wrogości wobec religii, te osoby przeciwnie – przyciągają tłumy. Tym, co je łączy, jest przede wszystkim żywa i bliska relacja z Bogiem, o której świadczą, relacja, o której świadczy również sam Bóg, manifestując swoją obecność w mocy wypowiadanego przez nie słowa, w dokonujących się uzdrowieniach, uwolnieniach. Jest rzeczą znamienną, że uczestnicy tych spotkań wprost chłoną najbardziej nawet podstawowe treści chrześcijaństwa, którymi w innych okolicznościach nie będą szczególnie zainteresowani, np. na drodze, nazwijmy to, regularnego przekazu wiary (niedzielna liturgia, katecheza). Nie bez znaczenia jest tu fakt, na który zwrócił uwagę Congar, że współczesna umysłowość „mniej interesuje się treścią i prawdą stwierdzeń, a bardziej ich tonem, ich akcentem”[2]. Nie tylko osoby te przyciągają tłumy, czasem zwyczajnie ciekawe, ale w wyniku tych spotkań dokonują się w ich uczestnikach głębokie przemiany, nawrócenia do wiary i świętości życia.

Postawa zdecydowanej większości pasterzy wobec tego fenomenu cechuje się więcej niż uprawnioną ostrożnością, tak że nie tylko zdają się nie dostrzegać wartości nowych, otwierających się dróg, za pośrednictwem których tracący słuch świat na nowo nadstawia uszu na orędzie Ewangelii, ale często stają w wyraźnej opozycji, zwalczając przejawy zainteresowania ludzi takimi namaszczonymi przez Ducha osobami i dziełami, które z natchnienia tegoż Ducha powstały, sprzeciwiając się także próbom propagowania tych dróg nowej ewangelizacji w Kościele i świecie. Charyzmatycy, a już w szczególności współcześni prorocy, widzący, wraz z ich dziełami, traktowani są jako nader niebezpieczni, z góry uznawani za zwodzicieli i burzycieli prawdziwej wiary. Na walkę z żadnymi gorszącymi dziełami współczesnej kultury (filmy, książki, muzyka) nie poświęcają przedstawiciele Kościoła tyle energii i determinacji co na zwalczanie nadprzyrodzonych Bożych pomocy udzielanych temu chwiejącemu się w posadach światu. Najczęstszym argumentem, jaki się słyszy, jest w przypadku charyzmatyków opinia, że na spotkaniach z nimi dominują uczucia, egzaltacja, a zatraca się to, co należy do istoty życia chrześcijańskiego – codzienną relację z Bogiem opartą na modlitwie i łasce udzielanej w sakramentach Kościoła. Nie dostrzega się przy tym, że przy wszystkich zagrożeniach, jakie mogą się z tym wiązać, owocem tych spotkań staje się najczęściej właśnie pogłębione życie modlitwy, otwarcie serca na Boże słowo oraz związanie życia z sakramentami. W przypadku współczesnych mistyków, proroków, widzących podnosi się najczęściej zarzut, że nie została stwierdzona oficjalnie autentyczność ich dzieła albo że są to jedynie objawienia prywatne, w które nikt w Kościele nie jest zobowiązany wierzyć. Nie bierze się pod uwagę faktu, że oficjalne uznanie przez Kościół, o ile w ogóle ma miejsce, następuje najczęściej po dziesiątkach lat, kiedy autor nie stąpa już po ziemi i nie daje świadectwa o żywej obecności Boga w historii własnego życia oraz w historii ludzkości. Drugi argument pomija całkowicie naturę objawień prywatnych, które nigdy nie stanowią wyłącznie osobistego daru dla osoby, która je otrzymuje, lecz zawsze udzielane są dla pożytku wspólnoty, czy to lokalnej czy powszechnej, a zatem dominuje w nich wymiar charyzmatyczny i eklezjalny. O ile prawdą jest, że do zbawienia konieczne jest Objawienie, to jedyne, w pełni dokonane w Chrystusie i przekazywane w Kościele, że zbawienie to dokonywało się, dokonuje i będzie dokonywać niezależnie od takiego czy innego objawienia prywatnego, to jednak autentyczne objawienie prywatne jest jednym ze środków przekazu tego jedynego Objawienia, niekiedy wręcz środkiem uprzywilejowanym, bo popartym szczególnym autorytetem przemawiającego w określonym momencie historii Ducha Chrystusa, i z tego powodu przeciwstawianie się mu lub tłumienie go jest w istocie przeciwstawianiem się lub tłumieniem prawdy tego jedynego Objawienia w Chrystusie. Jest to nie tylko wyraz gardzenia darem Bożym, ale postawa taka oznacza powiedzenie Bogu: „nie chcemy, byś manifestował swoją obecność, nie chcemy, byś przemawiał”.

Jest rzeczą znamienną, że teologowie wielkiego formatu, tacy jak Congar, Balthasar, Rahner, Ratzinger, podejmowali ten temat z ogromną powagą. Wspomnijmy choćby odnośny rozdział książki Congara pt. Prawdziwa i fałszywa reforma w Kościele, Visionen und Prophezeiungen Rahnera, liczne dzieła von Speyr zredagowane przez Balthasara[3], czy wywiad z kard. Ratzingerem poświęcony tej tematyce[4]. Znajdujemy u nich wyjątkowo zbieżne opinie na temat wartości autentycznych objawień prywatnych. Charakterystyczne jest również to, że w ich refleksjach podkreśla się fakt, że objawienie prywatne jest szczególnym charyzmatem, a ten z natury swej nie jest darem „prywatnym”, lecz w służbie wspólnoty. Balthasar pisze o charyzmacie Adrienne von Speyr, że gdyby nie widzieć w nim nade wszystko odpowiedzi na słowo samego Boga, to „w przeciwnym razie, być może charyzmat Adrienne nie byłby niczym więcej niż jednym z owych «objawień prywatnych», które dzisiejsi teologowie zamiatają pod dywan jednym skreśleniem, tłumacząc przy tym wiernym, że takie objawienia a) są często wątpliwe lub po prostu fałszywe oraz b) nikogo nie zobowiązują do ich uznania, ponieważ c) wszystko, co istotne, jest tak czy inaczej obecne w religijnej doktrynie Kościoła. Ale wypada wtedy zadać pytanie, dlaczego mimo to Bóg raz po raz raczy nas przedsięwzięciami, na które Kościół nie musi zwracać większej lub wręcz żadnej uwagi”[5].

Czym wytłumaczyć wskazaną różnicę w podejściu do tego zagadnienia z jednej strony wybitnych teologów, a z drugiej – przeważającego grona pasterzy Kościoła? Wydaje się, że problem stanowi nienajlepsza teologia objawień prywatnych. Samo rozróżnienie na Objawienie publiczne i tzw. objawienia prywatne, choć w pełni uprawnione, jest niewystarczające, a jeśli stanie się jedyną soczewką, przez którą będzie się oglądać wspomniane fenomeny, to z góry generować będzie postawę dezaprobaty i kontestacji u przewodzących wspólnotom, ponieważ na plan pierwszy wysuwa się ową „prywatność”, brak roszczenia do wiary. Teologia taka jest nazbyt negatywna, przez co rodzi negatywne podejście. Rahner napisze, że „z punktu widzenia samego zamknięcia «Objawienia publicznego» późniejsze objawienia naznaczone są jako «prywatne» jedynie negatywnie i w ten sposób nie jest już możliwe wypracowanie ściśle teologicznej teorii ich znaczenia i konieczności dla Kościoła jako takiego, znaczenia, jakie przecież niewątpliwie posiadały”[6]. Dlatego też Rahner próbuje osadzić je w ramach szerszej teologii proroctwa, odróżniając przy tym ze względu na cel, dla jakiego są udzielane, wizje mistyczne od wizji prorockich[7]. Podobnie czyni Congar, u którego przeczytamy: „Także to, co zwykle nazywa się objawieniami prywatnymi, należy do proroctwa, które odkrywa coś z zamysłu Boga i przyczynia się do jego realizacji. Objawienia te wiążą się bowiem z powodzeniem, którego Bóg udziela bądź to pojedynczej duszy w jej życiu osobistym lub dla spełnienia jakiegoś ważnego czynu, bądź też, przez jakiegoś wiernego, całemu Kościołowi. Są one jednym z wybornych instrumentów, którymi Bóg nieprzerwanie się posługuje, żeby kierować swym ludem i komunikować mu swą wolę. Nie wnoszą niczego obiektywnie nowego do struktury dogmatycznej Kościoła, ale odgrywają ważną rolę w boskim kierowaniu jego życiem, zwłaszcza w kwestii kultu, życia duchowego, nowych fundacji. Wszystko to należy, zdaniem św. Tomasza, do ducha proroctwa[8][9].

[koniec_strony]

Autor ten wskazuje na jeszcze jedno ważne rozróżnienie, którego nie uwzględnia się w wystarczający sposób. Chodzi mianowicie o odróżnienie nauczania ex officio, gdy pomoc Ducha Świętego jest związana z urzędem, oraz ex Spiritu, gdy natchnienie dane jest w sposób nieprzewidziany. Przeczytamy u niego: „Można nazwać jakiegoś człowieka Kościoła «prorokiem» po prostu dlatego, że pełni on z urzędu funkcję nauczycielską, że ma kompetencje autorytatywnego nauczania wraz z odpowiednimi charyzmatami funkcji”[10]. Ale to nie jest jedyny sposób pełnienia Chrystusowej funkcji prorockiej w Kościele. Duch Święty powołuje ludzi spośród wszystkich stanów do szczególnych zadań proroczych w Kościele, udzielając im w tym celu stosownych charyzmatów. „W dobrej eklezjologii powinno się rozróżniać ex officio i ex spiritu, gdyż inaczej będzie dochodzić do katastrof. Zarazem jednak tutaj bardziej niż gdziekolwiek trzeba «rozróżniać, żeby jednoczyć». Nie można sobie wyobrazić większego błędu niż oddzielanie i przeciwstawianie sobie wzajemnie funkcji nauczania, wraz z ich charyzmatami hierarchicznymi, i działań osobistych, mniej lub bardziej natchnionych. Obie one wspólnie pracują, każda w swoim porządku, nad tym, by chrześcijańskie poznanie Boga w Kościele było ciągle wierne i żywe, a nawet postępujące i «zdobywcze»”[11]. Tymczasem w opinii wielu powołanych do nauczania ex officio drugi rodzaj posługi proroczej jak gdyby nie miał racji bytu. Przykładem takiej postawy niech będzie wypowiedź jednego z polskich biskupów, który nie zgodził się na wystąpienie na terenie swojej diecezji znanej kolumbijskiej charyzmatyczki, która na całym świecie daje świadectwo wierze katolickiej po tym, jak została cudownie uzdrowiona przez Chrystusa i doznała od Niego mistycznego przeżycia, które odmieniło jej życie: „Jest wiele osób, w które uderzył piorun, albo miały jakieś nadzwyczajne doświadczenia podczas burzy. Ale to nie znaczy, że mamy je do Lublina ściągać i osobom, które doświadczyły traumatycznych sytuacji powierzać funkcje nauczycieli w Kościele. To pięknie, że Gloria Polo pełniej zajęła się sprawami wiary. Ale nie przesadzajmy. Zajmijmy się w Kościele przede wszystkim tymi, w których pioruny nie biją i chodzą do kościoła, modlą się, okazują postawę miłosierdzia”[12]. Dane mi było nie tak dawno wysłuchać innej wypowiedzi polskiego biskupa, który (zapewne w dobrej wierze, lecz równie znamiennie) ujawnia ten sposób myślenia o posłudze proroczej w Kościele. Sławiąc Maryję jako „prorokinię par excellence” i odwołując się do przykładu biblijnych proroków Eliasza, Natana i Jeremiasza, wbrew przywołanemu przez siebie przykładowi św. Joanny d’Arc, podkreśla: „prorocy współcześni to biskupi i kapłani. (…) Błagamy więc, daj światu, daj Europie, daj Polsce, mocnych duchowo proroków: biskupów i kapłanów (…). Obyśmy my, prorocy dzisiejszych czasów: kapłani, biskupi, nigdy się nie bali…”[13]. W obu wypowiedziach, choć w różnym stopniu, pobrzmiewa echo nienajlepszej teologii objawień prywatnych.

Adrienne von Speyr wraz z Hansem Ursem von Balthasarem zwracają uwagę na charyzmatyczny wymiar objawień prywatnych, czy szerzej: mistyki kościelnej. Uwypuklenie tego wymiaru oraz zakorzenienie go w biblijnych archetypach doświadczenia Boga pozwala Balthasarowi stwierdzić, iż z jednej strony „«mistycznie» (charyzmatycznie) obdarzony członek Kościoła będzie mógł, a nawet będzie musiał dać poznać i przeprowadzić swoje szczególne posłannictwo w Kościele właśnie w taki sposób, ażeby nie sprzeciwiać się Kościołowi poprzez swoje zadanie (w sensie archetypów biblijnych), ale ujawnić się jako włączony w żywy sposób w miłość wspólnotową, która jest pełnym archetypem kościelnym”[14], ale z drugiej strony „jeśli tak się rzecz ma, wówczas współczłonkowie, a wśród nich członkowie kierujący, czyli kler, mają obowiązek zwracać uwagę na charyzmatyczne doświadczenia poszczególnych członków. W zależności od szczególnego charakteru tych doświadczeń mają oni obowiązek używać ich w całym Kościele, tzn. we wspólnocie i poza nią”[15]. Von Speyr doda do tego analogię przestrzenną okręgu, w środku którego znajduje się Objawienie, a na obrzeżu – mistyka. „Objawienie jest «Bożą prawdą i nauczaniem dla świata». Pozostaje w ogólnej formie i nie każda część okręgu jest wypełniona. W Kościele mistycyzm może wypełnić w bardziej szczegółowy sposób kontury okręgu Objawienia. Mistycyzm znajduje się na obrzeżu nie dlatego, że jest ezoteryczny, ale ponieważ sam nie może stanowić centrum i tym samym kryterium dla wszystkiego innego”[16]. Centrum znajduje się w Kościele. Jednym z zadań mistyki jest stymulowanie objawionego nauczania, stymulowanie centrum, by wzrastało na zewnątrz, ku obrzeżom. Mistyka kościelna przyczynia się do pogłębiania wiary i posłuszeństwa. Powiększa granice odkupionego terytorium[17]. Osoba mistyka oraz jej mistycyzm są niedoskonałe z trzech powodów: 1) ponieważ wizja odsyła do rzeczywistości, która przekracza to, co w niej ukazane, 2) ponieważ wizja przekracza to, co mistyk może pojąć, 3) ponieważ doświadczenie mistyka przekracza to, co może on przekazać innym. Ta niedoskonałość domaga się przyjęcia odpowiedniej postawy przez mistyka, który nie będzie narzucał swojego doświadczenia[18]. Von Speyr mówi o eucharystycznym kryterium autentyczności doświadczenia mistycznego. Autentyczny mistycyzm, mimo iż dokonuje się na obrzeżu, będzie ciążył ku centrum dzięki Eucharystii. Jeżeli mistyk widzi Pana, będzie dążył do jeszcze głębszej komunii z Nim w Eucharystii[19]. Wszystko, co objawiane jest z nieba, ma zarazem trynitarny i eklezjalny charakter. Wszystko, co znajduje się na obrzeżu, musi być odczytywane w świetle centrum. Cel mistyki, zdaniem von Speyr, leży w tym, iż „trójjedyna miłość pragnie stworzyć dzięki chrześcijańskiemu objawieniu nowe zrozumienie i nową miłość w Kościele”[20]. Mimo iż mistyka znajduje się na obrzeżu, trzeba jej pozwolić przeszyć samo centrum jej pełnym nowego wglądu zrozumieniem i nowym żarem miłości. Bóg daje mistykowi taką perspektywę, ponieważ jest rzeczą dobrą, by ludzie spoglądali na centrum z obrzeża, aby dostrzegli pełnię tego centrum[21]. Pomiędzy centrum a obrzeżem dokonuje się pewien ruch. Centrum nie jest skostniałe, lecz żywe, a to życie uwidacznia się w impulsie popychającym mistyka ku obrzeżom, skąd pociągany jest na powrót ku centrum[22].

To, co zostało dotąd powiedziane, choć stanowi jedynie wybraną cząstkę nowszej refleksji dotyczącej znaczenia objawień prywatnych, w wystarczający sposób pokazuje, jak niedoskonała teologia nie pozwala na adekwatne ujęcie i praktyczne wykorzystanie łaski, którą Bóg wspomaga Kościół w epoce współczesnej. Temat domaga się dalszego rozwijania i to w wielu różnych aspektach, tak aby postulat lepszej teologii tych zjawisk mógł zaowocować odpowiednim przygotowaniem nowych pasterzy oraz stosowną zmianą mentalności obecnych.

kl. Aleksander Sztramski

Wyższe Seminarium Duchowne w Toruniu

doktorant na Wydziale Teologicznym UMK

[1] W tegorocznym orędziu na Wielki Post Przewodniczący Konferencji Episkopatu Holandii kard. Willem Eijk poruszył temat konieczności zamknięcia w najbliższej przyszłości większości kościołów w tym kraju. Zob. http://pl.radiovaticana.va/news/2015/02/24/kard_eijk_o_przyszłości_bez_kościołów/1125477 (25 lutego 2015).

[2] Y. Congar, Prawdziwa i fałszywa reforma w Kościele, Kraków 2001, s. 221.

[3] W tym zwłaszcza dwa tomy Das Wort und die Mystik.

[4] N. Ch. Hvidt, Das Problem der christlichen Prophetie – Niels Christian Hvidt im Gespräch mit Joseph Kardinal Ratzinger, Communio 28 (II/1999), wyd. niem., s. 177-188.

[5] H. U. von Balthasar, First Glance at Adrienne von Speyr, Ignatius Press, San Francisco 1986, s. 57.

[6] K. Rahner, Visionen und Prophezeiungen, Freiburg 1958, s. 21.

[7] Tamże, s. 18–19.

[8] S. th., II-II, q. 171, a. 6, por. również Quaestiones disputatae de Veritate, q. 12, a. 2, c.

[9] Y. Congar, dz. cyt., s. 225.

[10] Tamże, s. 219.

[11] Tamże, s. 222.

[12] http://nowy.ekai.pl/szuflada/protected/180962/j7ty1xllhu0aszwl/#IDAOBH5B (25 lutego 2015).

[13] http://archiwum.radiojasnagora.pl/mp3/9e/9e4e50fbbb4ccd50c47d3828ddf0eace.mp3 (25 lutego 2015).

[14] H. U. von Balthasar, Chwała. Estetyka teologiczna, t. 1, Kontemplacja postaci, Kraków 2008, s. 357.

[15] Tamże.

[16] M. L. Sutton, Heaven Opens. The Trinitarian Mysticism of Adrienne von Speyr, Minneapolis 2014, s. 78.

[17] Tamże.

[18] Tamże.

[19] Tamże, s. 79.

[20] Tamże.

[21] Tamże.

[22] Tamże, s. 79–80.