1. Tuż po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta, "zatroskani" przyszłością Polski ekonomiści i publicyści na wyścigi zaczęli mu publicznie radzić aby wycofał się z obietnicy obniżenia wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.

Rozwiązanie to jakoby ma zrujnować system ZUS-owski, będzie bowiem kosztowało miliardy złotych i chcąc je sfinansować trzeba będzie podwyższyć wysokość składek dla wszystkich obecnie pracujących.

Rzeczywiście powrót do poprzedniego wieku emerytalnego będzie wymagał zwiększenia wydatków na emerytury ale wcale nie tak wielkiego, żeby nie można go było sfinansować pobieraną składką.

Tyle tylko, że obecny system ZUS-owski trzeba uszczelnić, po prostu wszyscy ci, którzy pracują muszą odprowadzać składki proporcjonalnie do wysokości swoich wynagrodzeń.

2. Niestety tak do tej pory nie jest, a w systemie pobierania składek ZUS istnieją aż trzy wielkie wyrwy, które trzeba koniecznie zlikwidować.

Pierwsza została świadomie zaprojektowana w 1998 roku kiedy rząd AWS-UW przygotowywał tzw. reformę emerytalną.

Otóż wtedy nie wiedzieć czemu zdecydowano, że wszyscy ci którzy zarobią w danym roku więcej niż 30-krotność średniego wynagrodzenia w gospodarce od tej nadwyżki nie będą płacili składki ubezpieczeniowej.

A więc wynagrodzenia powyżej obecnie około 112 tysięcy złotych nie są już "ozusowane" i w ten sposób od 1999 roku ci dobrze zarabiający zostali zwolnieni z finansowania świadczeń obecnych emerytów (wprawdzie w tzw. nowym systemie emerytalnym każdy pracujący odkłada na rachunku na swoja przyszłą emeryturę ale w rzeczywistości pieniądze, które wpłaca do ZUS służą do finansowania świadczeń obecnych emerytów).

Są różne szacunki dotyczące skali ubytku przychodów ZUS z tego tytułu ale nawet, te najostrożniejsze mówią, że to przynajmniej kilka miliardów złotych dodatkowych wpływów.

3. Druga wyrwa w systemie ZUS została wprowadzona przez rząd Leszka Millera w 2004, który zdecydował o obniżeniu stawki podatku CIT z 27% do 19%.

Tę decyzję należy oczywiście pochwalić ale niestety towarzyszyła jej inna, która poważnie uszczupliła wpływy z podatku PIT, a także wpływy składek do ZUS.

Otóż wtedy umożliwiono tysiącom osób zatrudnionym do tej pory na podstawie umów o pracę na zmianę podstawy zatrudnienia (np. na jednoosobowa działalność gospodarcza) i tym samym przeniesienie się z progresywnego podatku PIT (wtedy miał jeszcze 3 stawki 20%,30% i 40%) do liniowego 19% podatku CIT.

W ten sposób nie tylko uszczuplono wpływy z podatku PIT (szacuje się, że przynajmniej o kilkanaście miliardów złotych rocznie), ale także wpływy składki do ZUS, bowiem prowadzący działalność płacą składkę kwotową (teraz około 1,1 tys. zł) a nie procentową od wielkości wynagrodzenia.

4. Wreszcie 3 wyrwa to różne formy tzw. umów śmieciowych. Niektóre z nich są "ozusowane", inne tylko częściowo, są też takie od których składek ZUS w ogóle się nie płaci (na takich umowach pracuje w Polsce około 4 mln osób, procentowo najwięcej w całej UE).

To oczywiście powoduje, że przy naszej sytuacji na rynku pracy, pracodawcy wymuszają na zatrudnianych takie formy zatrudnienia, które umożliwiają im bądź niepłacenie składek ZUS wcale, bądź płacenie ich w jak najmniejszej wysokości.

Zakłóca to konkurencję (pracodawca zatrudniający takich pracowników jest bowiem bardziej konkurencyjny od tego, który zatrudnia na podstawie umów o prace od których odprowadza składki ZUS) ale także poważnie uszczupla wpływy składek do systemu emerytalnego.

Uszczelnienie systemu ZUS-owskiego poprzez zlikwidowanie choćby tych trzech wyrw pozwoli na bezproblemowe sfinansowanie obniżenia wieku emerytalnego.

Zbigniew Kuźmiuk