Dlaczego Wanda Nowicka tak strasznie domaga się „darmowej” (czyli finansowanej z pieniędzy podatników) antykoncepcji? Cóż, tłumaczenie w rozmowie z Elizą Olczyk wydaje się co najmniej dziwne, bo konkretnych argumentów w niej nie ma. Jest coś o tym, że ONZ ma w jakimś pakiecie usług gwarantowanych, ale czy jakaś kobieta zrozumiała, w jaki sposób dzięki antykoncepcji zachowa swoje zdrowie? Czy pigułka antykoncepcyjna to jakaś forma witaminy, którą powinnyśmy łykać codziennie dla utrzymania młodzieńczej formy? Do tego, kiedy dziennikarka zapytała dwa razy wprost, czy to sprawiedliwe, że leki na cukrzycę i leki ratujące życie mają być płatne, Nowicka nie odpowiedziała, że i te powinny być bezpłatne, czego można było się spodziewać. Wytłumaczyła, że to antykoncepcja musi być bezpłatna, bo mamy zakaz aborcji.

 

Ciekawe więc, jak Wanda Nowicka skomentuje dane pokazujące stosowanie antykoncepcji przez klientki klinik aborcyjnych. Jak podał w maju 2010 roku w USA Guttmacher Institute (GI), większość (54 procent) kobiet, które dokonały aborcji, zresztą często nie po raz pierwszy,  korzystało z antykoncepcji (prezerwatywy bądź pigułki). Warto wyjaśnić, że GI jest badawczym ramieniem największego dostawcy usług aborcyjnych w USA, czyli Planned Parenthood (PP), trudno więc go posądzić o stronnicze badania (Nota bene: finanse PP zostały w połowie września tego roku objęte śledztwem Kongresu). Z analizy kart pacjentek jednej z klinik aborcyjnych opublikowanych w książce „Aborting Planned Parenthood” wydanej przez obrońców życia wynika również, że korzystały one z antykoncepcji, czasami nawet więcej niż jednej metody. Prawda jest taka, że antykoncepcja zawodzi, szczególnie wtedy, kiedy kobiety (zwłaszcza te bardzo młode, niezrównoważone nastolatki, które się do antykoncepcji najbardziej namawia) zapominają połknąć tabletkę. I co z tym zrobić? Z drugiej strony bardzo częste i nieskrępowane życie seksualne po prostu zwiększa prawdopodobieństwo zajścia w ciążę. Trudno uznać, że Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny jakoś przeciwko temu walczy.

 

To niestety nie koniec proaborcyjnej propagandy zaserwowanej nam w rozmowie „Rzeczpospolitej”. Wanda Nowicka uważa w niej również, że zakaz aborcji ma wpływ wyłącznie na bezpieczeństwo aborcji. Dziwne, że tak mówi w „Rzeczpospolitej”. W wypowiedzi dla proaborcyjnego „Conscience Magazine” (nr z r. 2006/2007) twierdziła, że ta zakazana aborcja w Polsce jest względnie bezpieczna, bo przeprowadzana przez lekarzy w bardzo dobrze rozwiniętym podziemiu. Z książki „Abortion Rites” Marvina Olasky’ego wynika, że na bezpieczeństwo aborcji największy wpływ miał wynalazek penicyliny w 1928 r., a nie brak zakazu. A dziś za to, że powikłań jest mniej, kobiety mogą dziękować twórcom udoskonalanych antybiotyków, a nie proaborcyjnym działaczom. Tylko czy rzeczywiście jest za co dziękować- za „względnie bezpieczne” niszczenie życia?

 

Przypomnijmy, że w połowie września 2011 r. Nowicka przegrała proces, który wytoczyła przeszło dwa lata temu publicystce Joannie Najfeld za domniemane zniesławienie słowami: „Organizacja pani Nowickiej jest częścią międzynarodowego koncernu, największego w ogóle, providerów aborcji i antykoncepcji, więc pani po prostu jest na liście płac tego przemysłu”.

 

Natalia Dueholm

www.prawdaoaborcji.wordpress.com

Autorka jest publicystą, redaktorem Opcji na Prawo, inicjatorką Listu Dziennikarek przeciwko aborcji www.za-zyciem.pl 


Rozmowę można zobaczyć tutaj

 

eMBe