Jednym z głównych zadań komunistycznej agentury było zlikwidowanie Józefa Piłsudskiego. Przeprowadzenie zamachu było dość proste – wiedzieli o tym sowieccy agenci. Marszałek mieszkał w willi w Sulejówku i nie był dobrze chroniony.Akcję podjęli ludzie Łoganowskiego przy pomocy warszawskich komunistów, w tym Ignacego Sosnowskiego. Milusin miał być zaatakowany w nocy. Rzecz jasna Rosja nie zamierzała przyznać się do morderstwa – komunistyczna bojówka miała być ucharakteryzowana na studentów nacjonalistów.

Już w Dwudziestoleciu międzywojennym wrogowie Polski chcieli zlikwidować najwyższe władze RP. Kto planował zamachy? Przede wszystkim komuniści. To oni, przynajmniej dwukrotnie, zamierzali zamordować marszałka Józefa Piłsudskiego.

W II RP działały dwie agentury wywiadu sowieckiego: wywiad polityczny oraz wywiad wojskowy o wdzięcznej nazwie Razwiedupr (Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego Armii Czerwonej). Największą aktywność sowieccy szpiedzy przejawiali podczas wojny polsko-bolszewickiej. To wówczas udało im się zwerbować kilku oficerów naszego wywiadu, których wcześniej warszawska centrala wysłała z misjami szpiegowskimi do Rosji. Sowieci zdobywali najtajniejsze informacje, w tym te, które były najbardziej cenne podczas wojny, np. o organizacji Wojska Polskiego na froncie wschodnim.

ZAGROŻENIE DLA POLSKI

Pozyskani w czasie wojny 1920 r. agenci zagrażali Polsce przez następne kilkanaście lat. Działali na kilku odcinkach – najbardziej oczywistym było polskie pogranicze wschodnie, poddawane ciągłej infiltracji połączonej z atakami terrorystycznymi. Według wciąż niepełnych danych w okresie od kwietnia 1921 do końca 1924 r. Sowieci przeprowadzili 260 takich ataków. Z tego właśnie powodu władze II RP powołały Korpus Ochrony Pogranicza, rozbity dopiero 17 września 1939 r. podczas „wkroczenia”, czyli agresji ZSRR.

Prócz penetrowania i rozbijania polskich posterunków i instytucji przygranicznych komuniści przygotowywali akcje wewnątrz naszego kraju. Polegały one przede wszystkim na nasileniu strajków i demonstracji ulicznych, a z czasem na zwiększeniu aktów terroru. Powód był prosty i oczywisty: wywołanie zamętu, a w konsekwencji rozpad II RP i zainstalowanie weń – na drodze rewolucji – ustroju komunistycznego. Zadanie to nie należało do zbyt trudnych – Polska dopiero podnosiła się z zaborów i wojny. Po drugie, w pierwszych latach niepodległości szalał kryzys gospodarczy i bez większego problemu można było podsycać i wykorzystywać niezadowolenie tzw. mas pracujących.

Hasło do wzmocnienia agitacji komunistycznej i działalności dywersyjnej dał Władimir Milutin, wysoki przedstawiciel Międzynarodówki Komunistycznej (Kominternu), który przybył do Warszawy wiosną 1923 r. Owe wrogie Polsce zamiary miał realizować pierwszy kierownik sowieckiej rezydentury wywiadowczej w Polsce, którym został Mieczysław Łoganowski. Ten polski komunista należał do zawiązanego w czasie wojny 1920 r. ośrodka sowieckiej agentury – Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski. Gdy Armia Czerwona dochodziła do Białegostoku, zagarnął on Pałac Branickich, przemianowany na Pałac Pracy i umieścił tam Białostocki Komitet Wojskowo-Rewolucyjny, zwany przez komunistów rządem białostockim, który w imieniu chłopów i robotników miał przejąć władzę na „wyzwalanych” terenach.

PIŁSUDSKIEGO URATOWAŁ DZIERŻYŃSKI

Łoganowski był człowiekiem Dzierżyńskiego – podobnie jak on okrutnik, cieszył się bezgranicznym zaufaniem twórcy Czeki. Zanim zainstalował się w Warszawie, bo tu mieściło się centrum dowodzenia sowieckiej siatki agenturalnej, pracował jako rezydent czerwonego wywiadu w Wiedniu. Prawą ręką Łoganowskiego został inny polski komunista – Kazimierz Kobecki. Miał opinię świetnego organizatora, który posiadał w stolicy Polski dziesiątki informatorów w wielu środowiskach. Siatkę szpiegowską pomagał budować Łoganowskiemu również Stefan Uzdański-Jeleński, oficjalnie oficer Sztabu Generalnego Armii Czerwonej, a w praktyce Rozwiedupra.

Tadeusz M. Płużański/pismofronda.pl