W wywiadzie dla Wirtualnej Polski Jadwiga Staniszkis komentuje wchodzącą dzisiaj w życie ustawę o Sądzie Najwyższym. Zgodnie z nią 3 lipca w stan spoczynku powinno przejść 27 spośród 74 sędziów SN. Ukończyli bowiem 65. rok życia. Chcąc pełnić swoją funkcję dalej, powinni byli złożyć stosowne oświadczenia i zaświadczenia lekarskie. Część z nich np. Małgorzata Gersdorf tego nie zrobiła.

Jadwiga Staniszkis zręcznie omijając kwestię oczyszczenia środowiska sędziowskiego z osób wywodzących się z poprzedniego systemu, krytykuje samą ustawę jako rzekome narzędzie kontroli, za pomocą którego PiS nie ustaje w próbach „wzięcia instytucji za gardło”. A to dlatego, że „PiS ma obsesję dotyczącą kontroli. Wydaje im się, że jeśli przejmą wszystkie instytucje, to ta kontrola się zwiększy.”

Pytana czy PiS może jeszcze wycofać się z reformy sądownictwa, widzi taką możliwość „jeśli będzie silniejszy nacisk z zewnątrz, czyli z Komisji Europejskiej i Stanów Zjednoczonych”. I dodaje - „Oni się nie spodziewali, że to będzie zauważone w tak dużym stopniu. Myśleli, że przemkną niezauważeni i staną się władzą prawie totalitarną.” Ostatecznie cieszy się - „Szczęśliwie te reakcje są, więc nie wszystko jeszcze stracone.”

Poza wyrażeniem takiej opinii, w której – z powodów, jakich możemy się jedynie domyślać - nie uwzględniła zasadniczego powodu uchwalenia ustawy, prof. Staniszkis postanowiła uraczyć czytelników swoimi kompetencjami psychologicznymi. Jako że „Tacy ludzie jak Jarosław Kaczyński, są prawnikami i zdają sobie sprawę z tego, co robią.”, to „Myślę, że te działania to wynik ich frustracji i obsesji.” Na poparcie tej diagnozy stwierdza - „Znam Kaczyńskiego i myślę, że jest wewnętrznie zdruzgotany, stąd takie działania niszczenia wszystkiego wokół siebie.” Pani profesor jest zbyt taktowna, by nie precyzować powodu rzekomego zdruzgotania prezesa PiS – musimy jej więc uwierzyć na słowo.

Ale nie dość jednej diagnozy, jak już ktoś postanowił zgłębiać charaktery ludzkie i udowadniać swoje w tej mierze kompetencje. Jadwiga Staniszkis nie wierzy, by Prezydent Andrzej Duda był w stanie powstrzymać działania zagrażające demokracji. To bowiem człowiek „absolutnie bez charakteru. On wywącha, skąd wiatr wieje i się przechyli na tą stronę, która wyda mu się silniejsza. Nie jest więc żadnym oparciem dla demokracji.”

Komentując groźby Lecha Wałęsy – zapowiedź przyjazdu do Warszawy 4 lipca i poparcie ok 100 tys obywateli – nie przywiązuje wagi do tych deklaracji, przyznając że „wizerunek [Wałęsy] jest już popsuty nie tylko w Polsce, ale również na Zachodzie”.

W ten sposób dowiadujemy się, że skuteczniej byłoby walczyć wizerunkiem niż bronią, którą wygraża Wałęsa. Ale skoro i jednego, i drugiego nie dostaje, to kto wesprze panią profesor w walce z niszczeniem „naszego państwowego oparcia w prawie”?

ochmartyna/WP.pl/Fronda.pl