Jestem przekonany, że to pewien środek do osiągnięcia konkretnego celu. Po pierwsze, chodzi o usprawiedliwienie się opinii publicznej z popełnionej zdrady. Inaczej nie da się tego nazwać. Odejście grupy znanych postaci z jakiejś partii, wszystko jedno z jakiej, w momentach strategicznych, tak jak w przypadku PJN – przed wyborami samorządowymi - jest zdradą. Przecież mogliby to zrobić po wyborach.

 

Ktoś mógłby powiedzieć, że zdradą w takim sensie nie jest to, co zrobiła Solidarna Polska, bo odeszli po wyborach parlamentarnych (zresztą, kolejnych przegranych przez PiS). To jest jednak inny rodzaj zdrady, która w tym przypadku polega na takim makiawelicznym wmawianiu, że zostało się wyrzuconym, podczas gdy od początku celem Ziobry i reszty było opuszczenie partii z hukiem.

 

Wracając do pana Michała Kamińskiego, który odszedł z PJN i teoretycznie, do tej pory jest w tej formacji, to różnica polega na tym, że o ile ta druga grupa od razu po odejściu przypuściła atak na Kaczyńskiego, tak Kamiński próbuje to robić co jakiś czas, wciąż próbując usprawiedliwić swoje odejście tym, że lider PiS jest rzekomo despotą, tyranem, dogmatykiem, który nigdy do niczego nie daje się przekonać.

 

Okazuje się, że Kamińskiemu nie wystarczyły te oskarżenia, które formułował do tej pory. Teraz wybrał sobie doskonałego rozmówcę, by szkalować Kaczyńskiego. Jest powszechnie wiadomym, że Morozowski żywi szczególną niechęć, zarówno do prezesa PiS, jak i jego śp. brata, Lecha Kaczyńskiego. I Kamiński też zdawał sobie z tego sprawę – wybrał człowieka, który nie tylko pilnie go słuchał, ale był katalizatorem do wyznań, które najbardziej dosadnie będą szkalować Kaczyńskiego. Na tym polega zakłamanie Kamińskiego.

 

Drugim, jeszcze ważniejszym celem książki, jest zapewnienie sobie w tej dramatycznej sytuacji, w jakiej jest Kamiński od wielu miesięcy po odejściu PiS, jakiejś przyszłości politycznej. Za chwilę kończy mu się kadencja w europarlamencie, z list PJN są zerowe szanse, by zostać w polityce, starania o placówkę dyplomatyczną jak na razie nie zapowiadają się kolorowo, jego próby zbliżenia się do Sikorskiego, od którego zależy taka decyzja, także nie wiele przyniosły.

 

Przed Kamińskim, tak jak przed Pawłem Kowalem, jest właściwie tylko jedna perspektywa, że za chwilę stanie się przybudówką Platformy Obywatelskiej. Ale nie w sensie jakiejś partii, która będzie wspierała PO, ale jako członkowie tej frakcji. To jest ich jedyna szansa na pozostanie w polityce.

 

Głównym motywem plucia na Jarosława Kaczyńskiego jest stworzenie sobie wygodnej trampoliny do skoku do PO. Przewrotność i kłamliwość Kamińskiego polega m.in. na tym – powiem o moim zdaniem najważniejszej rzeczy - że on opowiada, iż Jarosław Kaczyński był nieszczęściem swojego brata, śp. Lecha Kaczyńskiego. To on wszystkim decydował, więc w jakiś sposób paraliżował samodzielne decyzje prezydenta, a jednocześnie decydował o wszystkich kluczowych postanowieniach, m.in. osobach w Kancelarii Prezydenta. Jeśli jest tak, jak mówi Kamiński, to przecież zawdzięcza on Kaczyńskiemu swoją własną posadę! Dyskredytując Jarosława Kaczyńskiego, dyskredytuje jednocześnie samego siebie.

 

Kilka miesięcy temu Kamiński powiedział: „Przez osiem lat musiałem żyć w zakłamaniu”. Jakże to? Teraz próbujesz się oczyścić jak mały łotr, który kradł, rabował, a dziś próbuje się usprawiedliwić, mówiąc, że musiał kraść i rabować? - zapytałbym go. A kto ci kazał? Kto cię zmuszał do tego, byś był w PiS?

 

To pokazuje miałkość tych ludzi. Nie na darmo tam, gdziekolwiek pojawi się jakiś tekst o Joannie Kluzik Rostkowskiej – niezależnie, czy to Fronda.pl czy Onet.pl – ze strony internautów padają o niej najgorsze opinie. Dlaczego? Bo się sprzedała, jak się sprzedaje człowiek dla dobrego stanowiska.

 

Kamiński pokazuje swoją osobą, jakiej klasy są ludzie, którzy stanowią elitę polityczną Polski. Myślę, że on nie jest odosobniony, co jakoś zmniejsza ciężar inwektyw, jakie pod jego adresem powiedziałem. Takich osób jest wiele, ten mechanizm się powtarza. Ale taka postawa, jak Kamińskiego, jest ważnym ostrzeżeniem dla innych. Bo jeśli on pójdzie do jakiejś innej partii, nieco tam pobędzie, a potem dojdzie do konfliktów i rozłamy, to on będzie gotów, by sprzedawać najgorsze brudy, jakich był świadkiem w tej partii. A to, że przywódcy, jak każdy człowiek, mają jakieś wady, skazy, jest czymś normalnym. Byłoby dobrze, gdyby Kamiński zamilkł, patrząc na to, co do tej pory dokonał i mając na względzie swoją polityczną przyszłość.

 

Rozmawiała Marta Brzezińska