Nie wyróżniający się do tej pory niczym specjalnym telewizyjny program Polsat News potrafi zaskakiwać. Innowacyjność do tej stacji wprowadziła niejaka Agnieszka Gozdyra. Wytrawna ta dziennikarka do swego programu „Skandaliści” zaprosiła rzecznika generała Jaruzelskiego z okresu stanu wojennego, Jerzego Urbana. Zaproszony gość zjawił się w studio przebrany za biskupa. Tłumaczył to tym, że „kazano mu przyjść w stroju pedofila”. Następnie sięgnął po papierosa i zaczął go palić.

Pani Gozdyra zaanonsowała widzom, że to taka impreza, która niewielu osobom w życiu się trafi – zobaczyć Jerzego Urbana, w stroju biskupa, palącego papierosa.

To było nowatorstwo. Dziś już trochę przestarzałe, bo miało miejsce ponad rok temu. Polsat News jednak ciągle się rozwija. Dowodem tego jest nowe osiągnięcie, które powinno rozsławić stację i jej dziennikarzy.

Rzecz miała miejsce drugiego dnia pielgrzymki papieża Franciszka w Polsce z okazji Światowych Dni Młodzieży. Najwyraźniej ambicją dziennikarza, prowadzącego program było sprawienie radości i satysfakcji wszystkim wrogom Kościoła katolickiego w Polsce oraz przeciwnikom politycznym obecnej władzy.

Autor programu swoje zamierzenia wkomponował w bezpośrednią transmisję z Jasnej Góry w Częstochowie, na krótko przed mszą świętą z okazji 1050 rocznicy chrztu Polski. I to był świetny pomysł. Franciszek modlił się w kaplicy, w której wisi obraz jasnogórskiej Matki Boskiej,  a w studio jakby dla zgłębienia oglądanego obrazu z offu toczyła się rozmowa w studio, a ściśle wypowiedź zaproszonego gościa.

Telewizyjne kamery starały się pokazać tę szczególną chwilę na Jasnej Górze. Na ekranie oglądaliśmy niemal cały czas widok skupionej twarzy papieża Franciszka, modlącego się w ciszy, przerywany łagodnymi przejściami na obraz Matki Bożej. I z powrotem.

W tym samym czasie słuchaliśmy niebywałej wprost rozmowy jakiegoś gostka (nie będę wymieniał jego nazwiska, bo doprawdy nie warto eksponować publicznie fanatyków antykościelnych), którego przedstawiono dwoma słowami „filozof, publicysta”. Ręczę, że nie był to prof. Jan Hartman, a ktoś dwukrotnie od niego młodszy. Jednakże równie biegły w wylewaniu wiader pomyj na Kościół i duchowieństwo katolickie.

Z jego ust padały, stymulowane milczącym zrozumieniem dramatu przez dziennikarza, oskarżenia na władzę, która doprowadziła do tragicznej sytuacji Polski. Do upadku, a właściwie zagłady demokracji. Gość specjalny przekonywał, że trzeba być ślepym, aby nie widzieć, jak obecnie rządząca partia, stwarzając pozory normalności i demokracji „implantuje w kraju autorytaryzm”. Wspomaga ją w tym Kościół katolicki, który wbrew obowiązującej doktrynie, od dziesiątek lat wspiera w Polsce tylko jedną partię polityczną. A przecież biskupi i księża wiedzą, że nie wolno opowiadać im się po żadnej stronie politycznych sporów. Biskupi – wedlug gościa programu – mówią, że nikogo nie popierają. - „Wie Pan, to cyniczni kłamcy, kłamcy, kłamcy!” - mówił podniecony do prowadzącego dziennikarza. I dalej tłumaczył, że Kościół, a konkretnie ks. Rydzyk dostał 20 milionów zł łapówki, zaraz po zwycięstwie PiS w wyborach. Jego zdaniem, była to ohydna łapówka. - „Pan wie, co takie pieniądze znaczą w budżecie polskiej uczelni? - pytał – Ja wiem” – odpowiedział sam sobie.

    Na ekranie telewizora ciągle oglądaliśmy modlącego się papieża i przebitki na nieprzebrane tłumy wiernych oczekujących na nabożeństwo.

    Gratuluję autorowi programu. I oczywiście wydawcy.

Jerzy Jachowicz/sdp.pl