Z mniejszym już nieco przekonaniem, ale po raz kolejny wieszczono zmierzch tradycyjnego kina w momencie rozpowszechnienia nowej technologii jaką jest dvd i jej udoskonalenie w wersji Blu-ray.

 

Ku rozczarowaniu wróżbitów nowoczesności, nastąpiło zjawisko odwrotne. Rożne formy produkcji umożliwiające odtwarzanie filmów w warunkach domowego zacisza, zaczęły napędzać widzów do kin.

 

Prawdziwi miłośnicy kina wolą poddać się magii ciemnej sali i dużego ekranu, na którym widać każdy szczegół grymasu na kamiennej twarzy Clinta Eastwooda, kładącego pokotem wredne typy, zaśmiecające naszą ziemię i niegodne, by po niej stąpać. Opowiadają się za ascezą, dopuszczającą jedynie połykanie popcornu czy czytosi?,  przepłukiwane coca-colą. Mimo, że w domu, w trakcie oglądania, stoją przed nimi o wiele atrakcyjniejsze perspektywy. Począwszy od zielonej herbaty, poprzez kawę z domowego expressu, z ciepłym mleczkiem a nawet pianką, a skończywszy na szklaneczce whisky z lodem, przegryzaną ostrą salami.

 

Z innych wprawdzie powodów, ale nadal miliony ludzi będą rano biec do kiosku lub jakiegoś innego punktu sprzedaży gazet, aby pić pierwszą kawę, z oczami wlepionymi  w interpretację rzeczywistości prezentowaną w gazecie, pozostającą w całkowitej zgodności z poglądami konsumenta śniadania. Tego rytuału, który stwarza pozory harmonii między realnym światem a wyobrażeniami o nim, nic nie jest w stanie zastąpić. Gazety internetowe mogą się zbliżać jedynie do optymalnego pożywienia, jakie serwuje swoim wyznawcom, jednocześnie najczęściej zwolennikom określonej partii, prasa. Internet jest tylko ich cieniem. Namiastką. Substytutem.

 

Nie można zaprzeczyć, że internet ma przewagę nad tradycyjną prasą w podawaniu bieżących, ważnych wydarzeń. Jednakże ze względu na konieczność ścigania się z innymi bratnimi lub siostrzanymi konkurentami elektronicznymi, są one z reguły niepełne, powierzchowne. Podobne słabości mają komentarze. Z konieczności szybkie, a więc pobieżne, płytkie, banalne.

 

Jest wreszcie rzecz najważniejsza, która decyduje o tym, że dziennikarstwo internetowe, w większości tzw. społecznościowe, musi przegrać z dziennikarstwem prasowym. Na powód, który o tym decyduje, zwrócił uwagę Paweł Lisicki, obecny naczelny tygodnika „Uważam Rze”, podczas niedawnej debaty o stanie dzisiejszych mediów. Żurnalistyka internetowa nigdy nie będzie w stanie wytworzyć jednego z najważniejszych gatunków dziennikarstwa, mianowicie reportażu śledczego. Po pierwsze ze względów finansowych. Każda taka inwestycja – czyli płacenie miesiącami dziennikarzowi pensji oraz pokrywanie kosztów jego podróży i innych wydatków, ponoszonych w trakcie pracy, łączy się z ryzykiem poniesienia przez dziennikarza, nie z jego winy, fiaska. Czyli pełną stratą  sporych pieniędzy. Na taki gest mogą sobie pozwolić jedynie olbrzymie koncerny prasowe. Przy ich zyskach, wydatek na dziennikarza, choćby całkowicie stracony, poczują niczym żubr próbę ukąszenia przez muchę.

 

Drugim warunkiem, ważniejszym niż poprzedni, jest przygotowanie profesjonalne, zajmującego się tym rodzajem dziennikarstwa. Jeśli tacy są, instalują się w prasie, bądź w jej pobliżu. Bo tam też tylko mają szansę opublikować wynik swojej pracy. 

 

Jerzy Jachowicz/sdp.pl