Pytanie o równość obywateli wobec prawa coraz częściej brzmi jak niesmaczny dowcip. Zapisy konstytucji od dawna nie odzwierciedlają już rzeczywistości, a dziś przestają nawet pełnić rolę punktu odniesienia dla funkcjonowania państwa. Natknąłem się ostatnio na dwie informacje. Białostockie media poinformowały o karze sześciu miesięcy pozbawienia wolności, bez zawieszenia, dla Adama Cz., uznanego winnym publicznego znieważenia obywatela Indii i jego żony, Polki. O nim Adam Cz. mówił: „ciapaty”, a jego żonę nazwał „zdrajczynią białej rasy”.

Kilka godzin później na portalu internetowym przeczytałem drugą z informacji – szefowa poznańskiego Teatru Ósmego Dnia, Ewa Wójciak, która w dniu wyboru nowego papieża Franciszka napisała na portalu społecznościowym: „No i wybrali ch*, który donosił wojskowym na lewicujących księży” najprawdopodobniej nie usłyszy zarzutu znieważenia głowy państwa. Najpewniej nie usłyszy żadnych zarzutów. Portal przypomina ,że „za słowa obrażające papieża prezydent Poznania Ryszard Grobelny ukarał szefową teatru naganą. Wójciak odwołała siędo sądu pracy. Grobelny cofnął naganę, a Wójciak nie musiała siępublicznie kajać”.

I jeszcze jedno. W tej pierwszej sprawie od czerwca 2013 roku prokuratura zdołała nie tylko postawić zarzuty, ale i doprowadzić do skazania. W drugiej ze spraw, od marca 2013 roku prokuraturze nie udało się nawet zakończyć dochodzenia.

Choć na chwilę zapomnijmy teraz o naszych politycznych sympatiach i antypatiach. Zapomnijmy o naszym stosunku do wiary i religii. Zapomnijmy o istnieniu pojęcia „rasy”. Porównajmy te dwie informacje i postawmy sobie pytanie o równośćludzi wobec prawa, o fundamentalne rozumienie sprawiedliwości.

A może „sprawiedliwość” nie jest już pojęciem etycznym, lecz... politycznym? Jeśli tak jest, to po co nam Konstytucja?

Jacek Żalek