Portal Fronda.pl: W śląskich szkołach prezentowany jest uczniom film pt. „Po Roku 1939 – trudne czasy dla Śląska”, który powstał z inicjatywy projektu „W regionie o regionie”, działającego pod nadzorem Urzędu Marszałkowskiego. Tymczasem film ten przedstawia szereg poważnych przekłamań.

Jacek Dziedzina: Film jest skandaliczny, bo zwyczajnie zakłamuje historię najnowszą Górnego Śląska. Fragmenty dotyczące okresu okupacji niemieckiej sprowadzają się właściwie do przedstawienia oczywistej prawdy, że wielu Ślązaków miało dziadka w Wehrmachcie z racji uwarunkowań geopolitycznych, natomiast w ogóle nie ma mowy o wywózkach i deportacjach Ślązaków przez Niemców. Za to gdy pojawia się w filmie rok 1945, to słyszymy, że był to moment „wyzwolenia dla Polaków”, a zarazem początek wielkiej tragedii dla Ślązaków. Jest to niedopuszczalne pomieszanie kłamstwa z prawdą. Bo to, że Górnoślązacy byli po 1945 roku poddawani rozmaitym represjom i ich tragedia była przemilczana przez lata, jest faktem. Jednak czymś niedopuszczalnym, bo niezgodnym z prawdą, jest powiedzenie, że sowiecka dominacja była dla Polski wyzwoleniem. Jak można w filmie edukacyjnym pominąć oczywistość historyczną, że po 1945 roku nie było niepodległej Polski i że ludzie, którzy dokonywali stosowali szykany wobec Ślązaków, byli komunistami z nadania sowieckiego, częścią aparatu represji – wobec wszystkich „podejrzanych” obywateli. Tymczasem w filmie wygląda to tak, że w czasie gdy Polacy cieszyli się wolnością, Ślązacy przeżywali tragedię. Nie rozumiem w jaki sposób taki film mógł znaleźć akceptację i pieniądze w Urzędzie Marszałkowskim.

Czy jest to dowód na rosnące wpływy RAŚ w obszarze kultury?

Nie wiem, czy RAŚ miał bezpośredni wpływ na powstanie filmu, choć w projekt, w ramach którego powstał, są zaangażowane osoby związane z RAŚ. Natomiast z pewnością scenariusz filmu odpowiada wizji historii regionu, jaka jest bliska temu środowisku. A to, że RAŚ ma wpływ na politykę historyczną i kulturalną władz regionu jest jasne. Początkiem tego stanu rzeczy była fatalna decyzja Platformy Obywatelskiej, która kilka lat temu zaprosiła RAŚ do koalicji w sejmiku województwa. Koalicja ta już dziś nie istnieje, ale efekt jest taki, że środowisko RAŚ zyskało realny wpływ na kształtowanie polityki historycznej i kulturalnej w regionie. RAŚiowi w największym stopniu zależało właśnie na tym. Jerzy Gorzelik, szef Ruchu, był odpowiedzialny właśnie za kulturę.

W czym się ten wpływ wyraża?

W promowaniu a to „narodu śląskiego”, a to Ślązaków jako grupy etnicznej, a to śląskiej gwary, która ma co najmniej 13 odmian, jako jednego języka śląskiego, a to wreszcie takiej wersji historii tego regionu, w której Ślązacy Polsce niewiele mają do zawdzięczenia (podczas gdy okres niemiecki to epoka miodem i mlekiem...), za to mają powody do demonstrowania swojej odrębności od tego, co polskie.

Z jakich działań wynika taki wpływ RAŚiu na dyskusję o śląskości?

Liderzy RAŚ na pewno wiedzą, jak skutecznie zaistnieć w przestrzeni medialnej. Nie można odmówić im umiejętności „marketingowych”. Jako przykład można wymienić Marsze Autonomii, które RAŚ organizuje. Są niezwykle barwne, starają się pokazać śląskość jako coś radosnego i wolnego. I takie świętowanie, podkreślanie specyfiki regionu, jest czyms jak najbardziej pozytywnym, a na pewno działa przyciągająco. I patrząc z boku wydaje się to niewinne: my som stond i chcemy to zademonstrować – natiralna rzecz dla każdego regionu o silnym poczuciu tożsamości. Niektórzy Ślązacy uważają przez to, że w końcu ktoś wziął się za promowanie śląskiej tradycji i mowy. Z drugiej strony mieliśmy np. Parady Korfantego, organizowane przez środowiska, które promują śląskości bez żadnej opozycji wobec polskości. Jednak już sama ich nazwa – Parada Korfantego – z góry skazuje tę inicjatywę na porażkę. Niestety, ale większość młodych ludzi w ogóle nie wie, kim był Wojciech Korfanty, co zresztą pokazuje ubóstwo wiedzy historycznej młodego pokolenia. Brakuje tu czegoś bardziej chwytliwego. RAŚ natomiast jest rzeczywiście bardzo sprawny w działaniach PR-owych, w zajmowaniu stanowiska w różnych sporach, w organizacji rozmaitych spotkań, debat. Co więcej, RAŚ zwraca też uwagę na te elementy historii, które dotąd były przemilczane, tu trzeba oddać im sprawiedliwość. Tyle że można z jednej strony odkłamywać historii, a z drugiej zakłamywać ją w innych miejscach.  A tej drugiej strony medalu zwolennicy RAŚ być może juz nie dostrzegają. Dodajmy jednak, że nie jest też tak, że dopiero RAŚ zaczął promować śląskość. Przez lata świetnie robiła to np. pani Maria Pańczyk-Pozdziej, która stworzyła konkurs „Po naszymu, czyli po śląsku”, promujący śląską godkę. Są środowiska i pojedyncze osoby, które na co dzien robią dla Śląska i śląskości bardzo dużo, ale nie w opozycji do Polski czy polskości.

Jaka jest skala zagrożenia płynąca z postulatów i działań Ruchu?

Jerzy Gorzelik w oficjalnych wystąpieniach powołuje się na statut RAŚ, gdzie nie ma mowy o separatyzmie, a jedynie o autonomii i decentralizacji. Trzeba jednak patrzeć nie tylko na to, co jest w statucie organizacji, ale na realne działania. Promowanie śląskości jako czegoś odrębnego od Polski, polskości jest nie tylko niezgodne z wiedzą historyczną, językową, ale zwyczajnie niebezpieczne. Ważne, co lider RAŚ mówi w różnych wywiadach i audycjach, gdzie zaznacza, że wprawdzie RAŚ nie dąży do separacji, ale kto wie, czy kiedyś nie pojawią się grupy bardziej radykalne... Czy też słynne „niczego Polsce nie przyrzekałem, nie czuję się zobowiązany do lojalności wobec tego państwa” itd. To nie jest tylko kwestia lokalnych potyczek, układów. Takie postawy – a za tym idą wspomniane inicjatywy związane z „językiem śląskim” czy z „narodem śląskim” są potencjalnie bardzo niebezpieczne w przypadku jakiegoś konfliktu, który w naszych realiach geopolitycznych nie jest wykluczony. Urząd Ochrony Państwa już w 2000 roku w specjalnym raporcie stwierdził, że działalność RAŚiu stwarza potencjalne zagrożenie dla interesów Polski. Myślę, że dziś potencjał tego zagrożenia jest jeszcze większy. Stwierdził tak nawet Sąd Najwyższy w 2013 roku: "Szanując przekonanie części Ślązaków o ich pewnej odrębności, wynikającej z kultury i regionalnej gwary, nie można jednak zaakceptować sugestii, iż tworzy się naród śląski, bądź już istnieje - w liczbie kilkuset tysięcy osób, którzy zadeklarowali taką przynależność w spisie powszechnym". I dalej: "Dążenie do uzyskania autonomii i poczucia pełnego władztwa osób 'narodowości śląskiej' na terenie Śląska należy ocenić, jako dążenie do osłabienia jedności oraz integralności państwa polskiego, co jest sprzeczne z zasadą wynikającą z art. 3 Konstytucji RP". Warto o tym pamiętać, obserwując nie tylko kolorowe Marsze Autonomii, ale też patrząc na ręce urzędników w województwie, akceptujących tak skandaliczne produkcje „edukacyjne”, jak film, o którym mówiliśmy.

not. pac