"Premier Netanjahu uwielbia Churchilla. W obliczu polskiego sporu o pamięć, miał wybór między wojną i hańbą. Wybrał hańbę, ale dostał wojnę"- napisał izraelski dziennikarz Nadav Eval.  Izraelskie media komentują decyzję szefa polskiego rządu o bojkocie szczytu Grupy Wyszehradzkiej w Izraelu. 

Rezygnacja Morawieckiego wywołała silne reakcje w Izraelu. Część komentatorów krytykuje Benjamina Netanjahu za uległość wobec Polski. 

Premier Morawiecki ogłosił dziś, że nie weźmie udziału w spotkaniu szefów rządów V4. Spotkanie było zaplanowane na jutro. Według szefa KPRM, Michała Dworczyka, Morawiecki "pryncypialnie" podszedł do sprawy polskiego honoru. Chodzi oczywiście o słowa izraelskiego premiera zarzucające Polakom kolaborację z nazistami. 

Wcześniej jednak zarówno Prezes Rady Ministrów, jak i jego współpracownicy zapewniali, że sprostowania premiera Izraela i ambasador Azari zamykają sprawę. Ostatecznie okazało się, że między przywódcami doszło do rozmowy telefonicznej, podczas której Morawiecki poinformował Netanjahu, że nie przyjedzie do Izraela. Decyzja szefa polskiego rządu wywołała falę oburzenia wśród izraelskich dziennikarzy.

Nadav Eyal z Kanału 13 stwierdził, że premiera Netanjahu spotkała... hańba. 

"Premier uwielbia Churchilla. W obliczu polskiego sporu o pamięć, miał wybór między wojną i hańbą. Wybrał hańbę, ale dostał wojnę"- napisał dziennikarz na Twitterze

Z kolei Lahav Harkov, redaktor dziennika "Jerusalem Post", czyli gazety, która według ambasador Izraela zmanipulowała wypowiedź szefa izraelskiego rządu, stwierdziła, że w wypowiedzi Benjamina Netanjahu "nie było nic złego lub jakkolwiek nieprawdziwego".

"Nie powiedział, że wszyscy Polacy lub Polska jako kraj jest odpowiedzialna. Nie powiedział "polskie obozy śmierci". Powiedział, że niektórzy Polacy kolaborowali z nazistami"- podkreśliła Lahav. Na koniec zarzuciła polskiemu premierowi, że chce "wybielić historię", jednak nie uda mu się to. 

Z kolei Yaakov Katz oczekuje od Izraela "stanowczości".

"Decyzja Morawieckiego, aby nie przyjeżdżać do Izraela pokazuje, że ten kryzys nie miał nic wspólnego z tym, jak słowa Netanjahu były przetłumaczone, czy chodziło o Polaków czy o cały naród. Chodzi o to, że Warszawa nie chce pozwolić na jakiekolwiek wzmianki o wielu Polakach, którzy współpracowali z nazistami. Izrael powinien być stanowczy"- napisał. 

Jak do decyzji Morawieckiego odnieśli się przedstawiciele izraelskiego rządu? Na pewno łagodniej niż dziennikarze, choć... również w pewnym sensie wbili nam szpilę. 

"Szczyt Wyszehradzki odbędzie się zgodnie z planem mimo braku polskiego premiera. Jesteśmy świadomi, że w Polsce też trwa kampania wyborcza"-napisał dziennikarz Barak Ravid, powołując się na słowa "wysoko postawionego urzędnika". 

Według niektórych teorii szef polskiego rządu miał również obawiać się demonstracji ocalałych z Holokaustu. 

yenn/Twitter, Fronda.pl