Zagraniczne, ale także polskie liberalne media, zachwycały się w ubiegłym tygodniu rzekomo „pierwszą legalną aborcją”, jaka miała zostać przeprowadzona w Irlandii. „Zabieg” miał być pierwszym owocem ustawy „Ochrona życia w czasie ciąży”, którą irlandzki parlament przegłosował w lipcu. O aborcji w szpitalu The National Maternity w Dublinie, który jako jedna z 25 placówek dostał zgodę na dokonywanie takich zabiegów, poinformował „The Guardian”.

Jak się jednak okazuje, wcale nie doszło do aborcji. Portal Lifesitenews.com, powołując się na informatora z dublińskiego szpitala twierdzi, że zabieg jaki wykonano umożliwiały wcześniejsze przepisy i wcale nie była to aborcja.

Prasowe nagłówki są kłamstwem i obrażają kobietę, która straciła bliźnięta oraz lekarza, który próbował uratować jej życie” - komentuje dr Eoghan De Faoite, dubliński lekarz zaangażowany w działalność pro-life. „To nie była pierwsza legalna aborcja w Irlandii” - dodaje.

Co zatem wydarzyło się w szpitalu The National Maternity? Ciężarna kobieta trafiła do szpitala, gdyż jej życiu zagrażała sepsa. Lekarze podjęli działania, mające na celu ratowanie kobiety, na co zezwalał już stary system prawny. I choć istniało zagrożenia życia dzieci, lekarze podjęli próbę ratowania matki, co jest zupełnie naturalną (i zgodną z prawem) czynnością. Zgodę na podjęcie lekarskiej interwencji wyraziła sama kobieta oraz jej partner – w szpitalu poinformowano ich o zagrożeniach.

Media, wraz z „The Times” porównywały ten przypadek ze sprawą Savity Halappanvar, sugerując, że przyczyną śmierci Hinduski była odmowa aborcji (w konsekwencji kobieta zmarła na sepsę).

MBW