Pożar wybuchł na drugim piętrze bloku w dzielnicy Shrankill Village w Dublinie. To tragedii doszło w niedzielę o 7 rano. W mieszkaniu przebywała niejaka Sarah Martin wraz z dwójką swoich dzieci, 3-letnią córką i rocznym synkiem.

Przed śmiercią w ogniu próbowali uratować całą trójkę jej sąsiedzi, nie czekając na przyjazd straży pożarnej. Decydujące okazało się działanie Polaka, Romana Najdzinowicza i jednego jeszcze sąsiada, z Węgier. Sarah Martin przyznaje, że tylko im zawdzięcza życie. Polak wspiął się po balkonach, dzięki czemu udało mu się dotrzeć do zagrożonych osób.

Wreszcie przybyła na miejsce straż pożarna, a kobieta i jej dzieci została przewieziona do szpitala. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, a Irlandczycy są zachwyceni bohaterstwem naszego rodaka.

bjad/interia.pl