Zaczęło się od akcji ewangelizacyjnych w najpopularniejszych łódzkich klubach. Diakonia ewangelizacyjna Ruchu Światło-Życie postanowiła dawać świadectwo o Chrystusie w miejscach, gdzie na co dzień strumieniami leje się alkohol a młodzi ludzi przy dźwiękach techno wprowadzają się w swoisty trans. - W pewien sposób „rozgrzeszaliśmy” te miejsca swoją obecnością – tłumaczy ks. Michał. To właśnie dlatego, choć pierwsze takie dyskoteki cieszyły się wielką popularnością, ks. Misiak postanowił zorganizować własną imprezę. - Przestaliśmy robić ewangelizację w klubach, bo nasza akcja skończyła się, a młodzi ludzie znów tam wracali – i znów był alkohol,techno, niemoralne propozycje i inne zło, z którym nie trudno spotkać się w takich miejscach. To była dla nas zbyt duża cena, którą musieliśmy płacić – tłumaczy młody kapłan.

 

- Razem z diakonią rozeznaliśmy na modlitwie, że nie możemy rezygnować z ewangelizacji przez taniec i zabawę, ale musi się to odbywać na zupełnie innych zasadach – opowiada charyzmatyczny kapłan. Młodzi mieszkańcy Łodzi od tygodnia mogą bezpiecznie bawić się na tzw. chrystotekach, czyli katolickich dyskotekach. Czym różnią się od tradycyjnej imprezy? Nie ma na nich alkoholu, ani muzyki techno, imprezowicze bawią się do północy, a po błogosławieństwie i rozesłaniu grzecznie wracają do domu. Oczywiście, zanim zacznie się balanga wszyscy idą do Kościoła na Eucharystię. Ciekawostką jest również możliwość wyspowiadania się na takiej „chrystotece”. I, co najważniejsze, odbywają się na „swoim terenie”. - Nie idziemy do tych klubów, gdzie duchowość młodego człowieka jest miażdżona. Organizujemy zabawę w zaprzyjaźnionych domach kultury, centrach edukacyjno-rozrywkowych, niezależnych halach sportowych, etc – wymienia ks. Misiak i podsumowuje: „Teren czysty”. - To też miejsca, gdzie „na co dzień dzieje się dużo dobra, gdzie otwierane są filie chrześcijańskiej szkoły dance'u i parkour” - zapewnia kapłan.

 

Ks. Misiak zapewnia, że uczestnicy katolickiej imprezy wcale nie tańczą przy hitach Arki Nowego czy innych chrześcijańskich kapel (oczywiście, nie umniejszając walorów ich twórczości!). - To przede wszystkim muzyka taneczna, salsa, latino, taka przy której można popląsać we dwójkę, ale też poskakać w większej grupie – mówi ks. Michał. Jakiś przykład? - „One way ticket” - rzuca kapłan.

 

Czy ks. Michał nie boi się oskarżeń o profanację? O spłycanie liturgii, sakramentów? - Rozumiem, że wyspowiadać się można nie tylko w konfesjonale, ale czy dyskotekowy parkiet to aby na pewno dobre miejsce do rozgrzeszania? - dopytuję. - Jeśli na chrystotece ktoś prosi mnie o rozmowę albo chce się wyspowiadać, to ja nie widzę przeszkód, żeby udzielić mu rozgrzeszenia. Dla nas najważniejsze jest to, żeby zapraszać Jezusa do wszystkiego, co robimy, więc również do zabawy. Stąd Eucharystia zanim młodzi pójdą na parkiet – opowiada ks. Misiak.

 

Kapłan przypomina też nauczanie Kościoła, który sugeruje poszukiwania nowych dróg docierania do ludzi. - Papież Jan Paweł II mówił przecież o nowej ewangelizacji! Nie możemy się zamknąć w getcie, musimy wyjść do ludzi – mówi charyzmatyczny duchowny z Łodzi.

 

- Przyzwyczaiłem się już do oskarżeń z różnych stron. Jedni są zachwyceni tym, co robimy, innym się to zupełnie nie podoba. Ja nie chcę zbawiać świata! Mam swoją misję tu, w Łodzi i pytam się Boga, jak mam ją realizować. Nie chcę zadowalać Episkopatu, chcę nieść młodym Chrystusa – zapewnia ks. Misiak i nie przejmuje się zgryźliwymi komentarzami.

 

Po co w ogóle urządzać ewangelizacyjne dyskoteki? Przecież nie na każdej imprezie dzieje się tak straszne zło, że wierzący rodzice z obawy nie mogą tam wysyłać swoich dzieci. - Oczywiście, łączenie zabawy z Eucharystią nie jest konieczne! Ale najważniejsze są owoce naszych działań, po nich poznajemy czy są dobre. A przecież naszym obowiązkiem jest niesienie Chrystusa ludziom, to dlaczego miałbym nie robić tego na imprezie? - pyta ks. Michał.

 

Marta Brzezińska