Możemy zastanawiać się dlaczego imigranci z Bliskiego Wschodu wybierają trudną i ryzykowną podróż przez morze do Grecji, a nie bezpieczniejszy marsz lądem do Bułgarii.

- Odwiedziny w miejscowości w pobliżu granicy turecko-bułgarskiej dostarczają przekonujących wyjaśnień. - informuje portal onet.pl

Na granicy jest prowizoryczna konstrukcja.

– Przyczółek bułgarskiej straży granicznej – stwierdza Hasan Bulgur, 73-latek, mieszkaniec wioski Sukrupasa w północnej Turcji.

– Obserwują nas. Gdy uchodźcy usiłują przekroczyć granicę, zatrzymują ich i odsyłają z powrotem, czasem ich przy tym biją, okradają, a nawet szczują psami. - mówi.

– Uderzyli mnie i odebrali mi pieniądze – opowiada o swoim spotkaniu z bułgarską strażą graniczną Alan Murad, 17-letni Irakijczyk ubiegający się o azyl

– Uciekłem z piekła w domu, licząc na raj w Europie. Tymczasem natrafiłem tutaj na inne piekło - dodaje.

Istnieje kilka uzasadnień tego, dlaczego imigranci wybierają niebezpieczną przeprawę morzem.

Po pierwsze, droga morska jest tańsza i bardziej lubiana przez przemytników. Po drugie, na lądzie jest wiele przeszkód: rwące rzeki, gęste lasy, wzgórza. Po trzecie, bezwzględność bułgarskiej straży granicznej.

Pracownicy organizacji pomocowych informują, że wśród migrantów jest rozpowszechniony lęk przed Bułgarami.

-Władze Bułgarii, podobnie jak wiele innych rządów w Europie Środkowej i Wschodniej znacznie mniej przychylnych uchodźcom niż politycy w Europie Zachodniej, zaprzeczają sugestiom o odgórnie zaleconym gnębieniu gości. - informuje onet.pl

– Uważam stawiane nam zarzuty za znacznie przesadzone – mówił Filip Gounev, wiceminister w bułgarskim resorcie spraw wewnętrznych.

– Mamy zasadę, że w przypadku wpłynięcia skargi, zawsze starannie badamy sprawę. Tymczasem na 30 tys. osób, które wjechały do Bułgarii, skargi były dwie i skutkowały wszczęciem odpowiedniego postępowania. Nie przeprowadzimy śledztwa, jeśli nikt nas o niczym nie powiadomi. - dodaje.

tg/onet.pl