Portal Fronda.pl: Czy Pani zdaniem ideologia gender oddziałuje na modę?

Ilona Klejnowska: O rety, ciężkie pytanie! Trudno odnieść się do gender pod kątem uwarunkowań i wpływu ideologii na modę. Czy gender ma jakieś przełożenie ma modę? Aby odpowiedzieć na to pytanie, muszę zapytać, pod jakim względem miałby się ten wpływ uwidaczniać w strojach zarówno męskich i damskich...

Już tłumaczę. Chodzi o felieton prof. Piotra Jaroszyńskiego na temat wpływu gender na modę. Zdaniem naukowca, to ideologia gender sprawiła, że kobiety przestały nosić spódnice i sukienki, a zaczęły masowo ubierać się w spodnie. Profesor nie szczędzi mocnych ocen – jest przekonany, że spodnie nie tylko nie pasują do każdej figury, ale wręcz są "kobiecym samobójstwem".

Miałam okazję osobiście poznać prof. Piotra Jaroszyńskiego, gdyż studiowałam w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, a pan profesor jest tam jednym z wykładowców. Jednak pierwszy raz spotykam się z tak ostrą jego wypowiedzią na temat gender. Rozumiem jego argumenty, ale... Choć sama jestem zwolenniczką noszenia spódnic i sukienek (oczywiście o odpowiedniej długości), które bardziej podkreślają kobiecość, to nie demonizowałabym spodni. Kobieta w odpowiednio dobranej spódnicy wygląda elegancko i estetycznie. Ale samej zdarza mi się czasem nosić spodnie i nie upatrywałabym w tym aż tak daleko idącego wpływu ideologii gender na modę. Na temat ideologii gender spieramy się mniej więcej od roku, a kobiety noszą spodnie dużo dłużej. Proszę przypomnieć sobie choćby piękny czarny garnitur, który zaprojektowała Coco Chanel. Kobieta w takim stroju, z dodatkami w postaci białej koszuli i szpilek wygląda równie pięknie i kobieco. Chyba nie wyciągałabym tak daleko idących wniosków, jak prof. Jaroszyński. Dla mnie to chyba zbyt ostre i zbyt krytyczne podejście. I mówię to nie tylko jako osoba, która zajmuje się modą, ale po prostu jako kobieta, która również nosi spodnie.   

Czyli jednym słowem, kobieta może założyć spodnie, jeśli ma na przykład w planach przejażdżkę rowerem (śmiech)? 

Ależ oczywiście, że tak! Jestem kobietą, staram się podkreślać swoją kobiecość. Nie ukrywam też, że świetnie czuję się w sukienkach czy spódnicach i to widać, także w moich stylizacjach, na moim blogu. Było to również widoczne jeszcze w czasach, kiedy współpracowałam z Jarosławem Kaczyńskim. Zazwyczaj wkładałam spódnicę czy sukienkę, bo uważam, że to są przywileje kobiecości, podobnie jak szpilki. Ale chodzę też w spodniach, uwielbiam jeansy, krótkie spodenki na rower albo rolki. Nie wyobrażam sobie siebie, uprawiającej jakiś sport albo w spódnicy. Chyba teza prof. Jaroszyńskiego idzie zbyt daleko, bo choćby przykład fenomenalnego czarnego kostiumu Coco Chanel dowodzi, że kobiety od dawna chodzą w spodniach i świetnie w nich wyglądają.

To na koniec zapytam jeszcze o legendy na temat katoliczek w powyciąganych swetrach i powłóczystych spódnicach... 

...to strasznie krzywdzące stereotypy! Ja też jestem katoliczką, pochodzę z bardzo religijnej rodziny. Zarówno ja, jak i moja mama jesteśmy kobietami wierzącymi, a jednocześnie zadbanymi. Jedno nie wyklucza drugiego! Nie chodzimy w powyciąganych swetrach, staramy ubierać się z klasą i elegancko. Obserwuję moje rówieśniczki, ale także starsze kobiety wierzące i zapewniam, że ten stereotyp to kompletna bzdura. Sposoby dyskredytowania katolików są tak daleko idące, bo najłatwiej rzucić określenie, że ktoś fatalnie wygląda. To absolutna nieprawda. I łatwo to zweryfikować, nie tylko rozmawiając ze mną, ale z każdą katoliczką, która nie ubiera się tak, jak to rozpowszechnia się w stereotypach.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk

Czytaj także: 

"Nasz Dziennik": Spodnie to kobiece samobójstwo