Mateusz Kijowski w programie "Gość Wydarzeń" w Polsat News poinformował, że ma pewność, iż kierowany przez niego Komitet Obrony Demokracji jest inwigilowany przez służby specjalne.

"Wiemy o tym, że są duże środki poświęcane na inwigilację KOD. Są też ewidentne objawy, które pokazują, że jakieś informacje, które ktoś powiedział tylko przez telefon komuś innemu nagle poznaje inna osoba"- opowiadał lider KOD. Żalił się również, że czuje się prześladowany przez szefa MSWiA, Mariusza Błaszczaka, który "regularnie opowiada kłamstwa" na temat działalności KOD.

Wiceminister sprawiedliwości, Patryk Jaki zażartował, że jeśli Kijowski przedstawi dowody na inwigilację KOD przez służby specjalne, przefarbuje się na blond. Podchwycił to dziennikarz Klaudiusz Szlezak. Napisał na Twitterze do lidera KOD, że dowodów na inwigilację domaga się opinia publiczna.

Odpowiedź Kijowskiego była zaskakująca.

"Po co komu dowody"?-Skwitował "obrońca demokracji".

W tej samej rozmowie w Polsat News lider "niezależnego, obywatelskiego ruchu", na którego demonstracjach w pierwszym rzędzie "przypadkiem" idą zawsze prominentni politycy opozycji zapewnił, że nie robi nic, czego miałby się wstydzić?

Na pewno? Nie warto wstydzić się prowokacji na uroczystościach państwowych czy pogrzebach Żołnierzy Wyklętych, szukania wszędzie awantury i... Opowiadania wyssanych z palca historii o inwigilacji? KOD tonie i, niestety, nawet "podkręcanie napięcia" mu nie pomoże.

JJ/Fronda.pl