Na łamach „Tygodnika Powszechnego” pojawiła się rozmowa ks. Jacka Prusaka SJ z Arturem Sporniakiem (nr 13/2019). To niezwykle ważny tekst. Byłoby wielką szkodą, gdyby przeszedł bez echa.

W Stanach Zjednoczonych i wielu krajach Europy Zachodniej progresywni księża, biskupi i świeccy teolodzy próbują wprowadzić dziś do Kościoła nowe rozumienie homoseksualizmu, oparte, jak mówią, na podstawach naukowych. Odtąd homoseksualizm miałby być postrzegany jako naturalny wariant rozwoju ludzkiej seksualności. Należałoby zatem zupełnie inaczej – bardziej miłosiernie – spojrzeć zarówno na same związki jednopłciowe jak i na aktywność seksualną w tych związkach.

Poważną przeszkodą na tej drodze jest Magisterium i Pismo Święte. Kościół katolicki potępia zachowania homoseksualne od zarania swojego istnienia. W naszych czasach znalazło to wyraz w licznych dokumentach Kongregacji Nauki Wiary pod kierunkiem najpierw kard. Franja Šepera (Persona humana), a później kard. Józefa Ratzingera (teksty z lat 1986, 1992, 2003). Problem homoseksualizmu ujmuje w niepozostawiający pola manewru sposób Katechizm Kościoła Katolickiego z 1992 roku. Z tym wszystkim progresiści próbują się uporać w dość prosty sposób, odmawiając nieomylności nauczaniu kościelnemu w omawianym aspekcie.
Większą trudność przedstawia Biblia, a zwłaszcza św. Paweł. Jego kategoryczne potępienie czynów homoseksualnych można podważyć wyłącznie przypisując mu intencje i rozumowanie, które dziś nie miałoby już racji bytu, stąd można byłoby i Nowy Testament uznać za „homofilny”.

Ks. Jacek Prusak w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym” mówi:

Dla mnie kwestionowanie tego, co na podstawie nauki wiemy o ludzkiej seksualności, jest ideologią. Dla mnie to „jak jest” nie pociąga tego „jak powinno być”. Między nauką a wiarą jest napięcie, ale nie ma sensu redukować go w ideologiczny sposób. Nie można fundamentalistycznie odczytywać biblijnej wizji natury ludzkiej. Np. w czasach św. Pawła nie istniało pojęcie orientacji homoseksualnej czy kategoria choroby alkoholowej, dlatego w jego mniemaniu i pijacy, i mężczyźni współżyjący ze sobą nie odziedziczą królestwa niebieskiego. Gdy czytam Biblię, odnajduję w niej negatywną ocenę stosunków homoseksualnych przede wszystkim w kontekście wykorzystania – młodszego przez starszego czy w prostytucji sakralnej. Nie oczekuję od Biblii wiedzy na temat orientacji seksualnej. Ale z drugiej strony współczesna jej lektura musi się z taką wiedzą liczyć.
Za tymi słowami kryje się jednoznaczna sugestia. Św. Paweł nie potępiłby dziś homoseksualizmu, bo dysponowałby dostępem do naukowej wiedzy na temat tego fenomenu.

Rodzi się u mnie wszakże pewna wątpliwość. Co musiałby powiedzieć o homoseksualizmie św. Paweł, by być w oczach ks. Prusaka wiarygodny? Bo skoro – jak kapłan sam przyznaje – nie można oczekiwać od Biblii świadomości współczesnych twierdzeń naukowych na temat homoseksualizmu, to jakimi słowami miałby posłużyć się Bóg? Czy naprawdę można szczerze twierdzić, że surowe potępienie św. Pawła nie objęłoby dziś współżyjących ze sobą dwóch mężczyzn lub dwóch kobiet, o ile tylko tworzą stały związek i troszczą się o siebie? A jeżeli jednak św. Paweł chciał powiedzieć właśnie to, co wydaje się, że mówi rzeczywiście – to znaczy że wszyscy ludzie, którzy prowadzą nieuporządkowane życie seksualne, nie trafią do nieba? Tak mówi Tradycja Kościoła. By ją obalić trzeba chyba nieco silniejszych argumentów niż arbitralne przypisywanie św. Pawłowi intencji określonych przez współczesną świadomość tematyki genderowej.

Proszę wybaczyć, ale takie progresywne podejście hiperkrytycznego odczytywania Biblii prowadzi krótką drogą do całkowitej dekonstrukcji katolicyzmu. Prosty przykład. Współczesna nauka mówi, że człowiek, który umarł, nie żyje i żyć już nie będzie. Starożytni żyli w świecie pełnym - rzekomych - cudów. Nie możemy się dziwić, że skłonni byli wierzyć, iż Pan Jezus Chrystus zmartwychwstał. Być może dziś lektura Biblii musi się liczyć ze współczesną wiedzą? Nauczanie Kościoła katolickiego wydaje się tu dość jednoznaczne, ale czy nie należałoby odczytać go ponownie w świetle bieżących ustaleń badawczych? 

Czy nie tak? Co się zatem ostoi? W przypadku homoseksualizmu mamy Stary Testament, Nowy Testament i niezmienną, wielokrotnie potwierdzany przez papieży wykład wiary. Czy można odrzucać Tradycję dlatego, że ateistyczna czy agnostyczna większość uważa, że Kościół katolicki się myli? To byłaby po prostu herezja. 

Paweł Chmielewski


***


„To publicystyczny alarm. Mam nadzieję, że pozwoli nie tylko przybliżyć Czytelnikowi drogę, którą Kościół w Niemczech kroczy konsekwentnie od lat, ale sprowokuje też, do postawienia pytania: czy chcemy tego samego?

Jeżeli odpowiedź będzie twierdząca, nie trzeba nic robić. Wystarczy płynąć z głównym nurtem europejskiego katolicyzmu. Modernistyczny model sam do nas przyjdzie. Jeżeli jednak chcemy zachować skarb wiary w takiej formie, w jakiej został nam przekazany, nie możemy dłużej stać z boku ogólnoświatowej debaty o przyszłości Kościoła. Nie próbuję tu dać całościowego obrazu Kościoła katolickiego w Niemczech. Wiele szczegółowych spraw zupełnie pomijam. Pochylam się przede wszystkim nad tymi przemianami i zjawiskami, które - dotykając wykładni wiary - wykraczają zdecydowanie poza niemieckie granice. Wspominam często o Kościele katolickim w Austrii, niekiedy także w Szwajcarii; pod względem progresywnego kierunku przebudowywania katolickiej wiary kraje niemieckojęzyczne w wielu punktach stanowią jedność.” (Paweł Chmielewski, fragment wstępu) 

Treściwy i wciągający raport o stanie Kościoła w Niemczech – i nie tylko. A równocześnie, przekrojowa analiza najbardziej dziś palących problemów teologicznych i ich konsekwencji: od buntu wobec encykliki Humanae vitae, przez błędne pojmowanie sumienia, aż po próby przedefiniowania katolickiej etyki i dyscypliny sakramentalnej. Warto przeczytać!