Ataki terrorystyczne, które miały miejsce w Paryżu, wywołaly (oczywiście słusznie) wielkie poruszenie, a prezydent Francji nazwał je aktem terroru. Ale czy nie jest to pewnego rodzaju hipokryzja w obliczu bierności państw zachodu w sprawie Ukrainy?

Bo w końcu jeśli śmierć 129 osób, które zginęły tragicznie w paryskich zamachach jest aktem terroru, to jak można określić śmierć tysięcy ludzi podczas konfliktu na Ukrainie? W takim kontekście za naszą wschodnią granicą mamy do czynienia niemal z ludobójstwem. 

Tak przynajmniej uważa Hanna Sikova, który w swoim artykule, którego przedruk ukazał się na stronie euromaidanpress.com, ironicznie wyraża nadzieję, że Hollande prawem konsekwencji teraz usiądzie do rozmów z organizacjami terrorystycznymi i odda agresorom część Alp, by tam mogli stworzyć własne państwo. Tak jak to miało miejsce na Ukrainie. 

Dalej ironizując, autorka wskazuje, że "głos terrorystów musi być wysłuchany", że prezydent powinien jak najszybciej usiąść do negocjacji, a jeżeli tego nie zrobi, krew wszelkich kolejnych ofiar będzie na jego rękach. 

Sikova wskazała też, że "wypadałoby nadać Paryżowi specjalny status i jak najszybciej przeprowadzić tam wybory". 

Ale przecież w końcu Francja to nie Ukraina...

ds/euromaidanpress.com