"Miesięcznica to brzmi jak z jakiejś powieści futurystycznej; to dziwna nowomowa. Mnie się to również skojarzyło z miesiączką, bo miesiączka to jest comiesięczne krwawienie płodnej kobiety" - w tych absurdalnych słowach reżyserka Agnieszka Holland przedstawiała swój stosunek do miesięcznic smoleńskich.

Agnieszka Holland znana z bardzo krytycznego stosunku do obecnej władzy była gościem Jacka Żakowskiego w radiu TOK FM, gdzie opowiadała o swoich doświadczeniach z wczorajszego pobytu w Warszawie.

Wczoraj sieć obiegły zdjęcia Holland stojącej przed policjantami zabezpieczającymi Krakowskie Przedmieście.

Jak przekonywała reżyserka w rozmowie z Żakowskim, do Warszawy przyjechała prywatnie, nie zaś na kontrmanifestację.

"To nie była żadna akcja. Byłam w Warszawie pół dnia, pierwszy raz od dawna. Byłam umówiona na Krakowskim Przedmieściu w restauracji i zobaczyłam, że duża część KP jest ogrodzona. (…) Zapytałam policjanta, dlaczego już, skoro dopiero jutro ta miesiączka się odbywa…" - mówiła.

Zapytana, czemu używa słowa "miesiączka", odparła:

"Kaczyński powiedział, że ma się odbyć 96 miesiączek. (…) Tak ludzie mówią, z pewną taką ironią. Miesięcznica to brzmi jak z jakiejś powieści futurystycznej; to dziwna nowomowa. Mnie się to również skojarzyło z miesiączką, bo miesiączka to jest comiesięczne krwawienie płodnej kobiety. A mnie się wydaje, że te obchody urodziły groźne jajowęże! Coś powstało, co zatruwa nasz organizm społeczny i narodowy".

przk/TOK FM