Słynny holenderski fotoreporter, Jeroen Oerlemans został zastrzelony w niedzielę w mieście Syrta na północy Libii podczas relacjonowania walk . Osierocił żonę i trójkę dzieci.
45-letni dziennikarz został śmiertelnie postrzelony w klatkę piersiową, gdy relacjonował starcia pomiędzy libijskimi siłami rządowymi a bojownikami Państwa Islamskiego. Walki pochłonęły łącznie kilkadziesiąt ofiar po obydwu stronach, w tym co najmniej ośmiu libijskich żołnierzy oraz 50 dżihadystów.
Oerlemans wcześniej relacjonował konflikty w Afganistanie i w Syrii, a także pisał o migrantach zmierzających do Europy.
W 2012 roku Oerlemans odniósł obrażenia w Syrii i został porwany wraz z brytyjskim fotoreporterem i korespondentem wojennym Johnem Cantliem. Po tygodniu ich uwolniono. Cantlie został później znowu uprowadzony i najpewniej wciąż pozostaje w rękach dżhadystów.
„Był dziennikarzem, który wciąż jeździł tam, gdzie inni już przestali. Niestety, zapłacił za to najwyższą cenę”
- napisał minister spraw zagranicznych Holandii Bert Koenders.
W 2012 r. fotoreporterowi udało się wydostać z poważnych opresji podczas konfliktu w Syrii, gdzie został ranny i uprowadzony wraz z innym korespondentem wojennym Johnem Cantilem. Po tygodniu został uwolniony.
LDD, źródło: TelewizjaRepublika, RMF24