Wielkimi krokami zbliża się premiera filmu Bitwa Warszawska 1920. Czy to, czego dowiemy się z tego filmu bardziej nas otworzy na tematykę walki z bolszdewikami?

 

- Na temat filmu wypowiadać się nie mogę, bo go nie widziałem. Jednak obecnie filmy historyczne spełniają rolę, którą spełniała powieść historyczna i są w tej roli dzisiaj trudne do zastąpienia. Formują bardziej niż lekcje w szkołach, a także dom, w którym jest mało czasu na rozmowy rodziców z dziećmi na tematy historyczne. Filmy historyczne, wsparte ogromnym aparatem propagandy, która nagłaśnia je i reklamuje, potrafią ożywić wyobraźnię historyczną albo niestety całkowicie zniekształcić historyczne fakty.

 

W filmie Hofmana zobaczymy wiele historycznych postaci jak ks. Skorupka, Piłsudski, Haller, Witos, Sikorski, Grabski, de Gaulle, a także Lenin, Stalin, Dzierżyński, Trocki, Tuchaczewski. Czy ich przypomnienie, przybliży nam ich charakter, postawę?

 

- Samo przypomnienie tych nazwisk, które odbiorcy kultury masowej umykają i z niczym się nie kojarzą, na pewno jest wartością samą w sobie. Natomiast w jaki sposób te postacie zostaną przypomniane trzeba poczekać do obejrzenia filmu, żeby to ocenić. Osobiście sam mam z tym problem, bo im tematyka filmu historycznego jest bliższa moim zainteresowaniom, tym trudniej jest mi taki oglądać film, bo widzę zawsze jakieś uproszczenia. Nawet czasem tak duże, że zdenerwowany wychodzę z kina. Tutaj nawet nie wiem, czy się odważę oglądać ten film. Jednak, nawet z takim założeniem, uważam, że on może odegrać pozytywną rolę jako oswojenie zwłaszcza młodego widza z elementarnymi symbolami, postaciami tak ważnej i zapomnianej epoki. Wydarzenie tej rangi co wojna 1920 r., zakończone w dodatku dla Polski raczej szczęśliwie, gdzie wiele powodów do odnajdywania chwały i integracji wokół tego, co udało się obronić w sierpniu 1920 r. - w wielu innych krajach, byłoby tematem kilkudziesięciu filmów.

 

U nas, choć lubimy filmy historyczne, w przekazie bogatej historii jest pustka.

 

- Popatrzmy jak bardzo nasza wyobraźnia jest zajęta przez porachunki gangsterskie znanych historycznych gangsterów ze Stanów Zjednoczonych. Możemy ich bez pudła wymienić. Jak wiele widzieliśmy filmów o wojnie secesyjnej. Widziałem chyba dwudziesty któryś film o lądowaniu w Normandii wojsk amerykańskich. A u nas to wygląda rozpaczliwie, żałośnie. Pojawi się jeden film o wojnie 1920 roku i może tak być, że uzna się ten temat za odfajkowany. Jest całe mnóstwo fascynujących wydarzeń z naszej historii, które nie doczekały się filmów. W bitwie pod Tobrukiem brała udział brygada polska i jeden pluton czeski. Czesi zrobili film o bohaterstwie swoich żołnierzy pod Tobrukiem. I bardzo dobrze, jednak nie ma żadnego polskiego filmu na ten tak wdzięczny przecież temat, gdzie są afrykańskie pejzaże, walki z żołnierzami Romla czy z Włochami

 

Czesi nakręcili też film „Ciemnoniebieski świat” o swoich lotnikach walczących w Anglii u boku Polaków. My ciągle nie.

 

- Właśnie. Powinniśmy ich naśladować. Jest też np. bardzo rozbudowane kino historyczne w Rosji, choć z rozmaitymi wadami tego zjawiska. Wystarczy jednak przejść się po rosyjskich księgarniach czy sklepikach z pirackimi płytami. Część tej ich oferty DVD stanowią również polskie filmy historyczne. To jest efekt wielkiego zainteresowania filmem historycznym.

 

U nas tę lukę wypełniają inscenizacje historyczne.

 

- Tak. Do pewnego stopnia wypełniają one tą potrzebę, ale nie zastąpi się filmów inscenizacją, ani inscenizacją filmów. Film jest adresowany do widza o wiele bardziej masowego. Jest genialny film o Westerplatte Stanisława Różewicza. Mówi się od kilku lat, aby zrobić film, który opluje pamięć Westerplatte całkowicie wbrew prawdzie historycznej. I to jest jedyny pomysł na film o Westerplatte. Filmy historyczne z pewnością zarobiłyby na siebie, ale chodzi bardziej o plucie na prawdę historyczną i pamięć o polskich bohaterach.

 

Nadal nie również w kinach filmu o Mieczysławie Dziemieszkiewiczu „Roju”, jednym z żołnierzy wyklętych. Myśli pan, mamy do czynienia z celową polityką niepamięci?

 

- Nic mi nie wiadomo, aby istniało Centralne Biuro Polityczne, które podejmuje decyzje nie zaniechaniu robienia filmów historycznych. Obserwując intelektualną atmosferę wytwarzaną przez dominujące w III RP media, bez trudu dostrzegam przewagę głosów, które mają zohydzić polską historię. Wyrobić nawyk, że historia to jest polski garb. „Historia to jest polskie piekło” - przypominam szokującą wypowiedź pierwszego polskiego premiera po 1989 roku. Polskie piekło - do tego zredukowano polską historię. Media elektroniczne powielają pisaną w tym duchu publicystykę. Nie można jednak pluć na naszą historię, być w mediach bardzo krytycznym wobec niej, a jednocześnie zapominać o takiej krytyce wobec siebie i własnego środowiska.

 

Rozmawiał Jarosław Wróblewski